POWIETRZE JEST WSZYSTKIEM. 109
ciała za źródło jego wyższćj temperatury; polegając prawdopodobnie na bardzo powierzchownych obserwacyach, tworzenia się lodu lub stygnienia wyrobów lanych. Nie przypuszczał oczywiście, że ścią ganię sic ciała może być źródłem nowego ciepła, a rozrzedzanie przeciwnie może dużo absorbować ciepła i wyradzać chłód. Ale trudno żądać, aby wtedy teorya ciepła, najnowsze i najważniejsze odkrycie naszego wieku, była już," nie mówię znaną, lecz przeczuwaną. Dość, że filozof przeniósł podwójny przymiot rozszerzania i ściągania do substancyi pierwotnćj Anaxymandrowej a jego a-eipov, zawierające w sobie i tak najrozmaitsze sprzeczności, obdarzył władzą najogólniejszą ściągania się i rozszerzania, która w gruncie nie jest niczem innem, jak elastycznością. Nazwał zaś rozszerzanie lub rozrzedzanie apaliojię (także ;j.avw7t; według Teofrasta), a zgeszczanie ~uxv(oatę. W ten sposób nieokreślone, niejasne dfeeipov, z którego nie wiadomo dlaczego wydobywa się tyle różnych i przeciwnych zjawisk, zostało obdarzone władzą wydawania ze siebie świata całego, już nie sposobem mechanicznym, lecz niejako wewnętrzną siłą swoją elastyczną, swoją własną sprężystością.
Zastanawiał się dalćj filozof, że jest w istocie żywioł, posiadający w najwyższym stopniu podwójną władzę co dopiero wyłożoną. Jest nim powietrze, a że bez powietrza zgoła żyć nie można, że powietrze wszystko otacza, przenika i jest niejako duszą świata, bo wszystko powietrzem oddycha, zrobił krok dalćj i órcsipov Anaxy-mandrowe, z którego wszystko powstało, nazwał powietrzem, nie to najgrubsze, którem oddychamy, ale najdelikatniejsze i niewidzialne, przebywające w najwyższych sferach świata. Ono przyjmuje wszystkie formy. Zdawało się bowiem jemu, że rosa lub deszcz, są zgę-szczonem powietrzem. Tak samo wszystkie objawy meteorologiczne, błyskawice i meteory, uważał za płomienie tego samego powietrza, a tak doszedł do przekonania, że każda rzecz, najgrubsza czy najdelikatniejsza, kamień czy ogień, jest metamorfozą powietrza. Wtedy ułożył sobie przeróżne stopnie jestestw w hierarchyą bytów, z których najgrubszemi są kamienie (powietrze najbardzićj zgęszczone), a najdelikatniejszym jest ogień eteryczny, którego już prawie dojrzeć nie można. We wszystkich tych jestestwach jedna i ta sama zasada chemiczna, jeden i ten sam element, tylko coraz inaczćj ugrupowany w swoich cząstkach molekularnych.
W najczystszem powietrzu przebywają bogowie, istoty doskonalsze od nas, ale jak my, skazane na zagubę. Kiedyś oni także