POTKZKRA SZKOŁY. ii 7
ani lepićj przygotowanego słuchacza. To też Platon, choć dwudziestoletni, zajął od razu wybitne stanowisko w tym orszaku znakomitych ludzi, towarzyszących mistrzowi na każdym kroku.
Młodzieniec wiele dał mistrzowi, zostawszy jego uczniem, ale wzamian dostał daleko więcej. Zawdzięczał mu przedewszystkiem swoją przyszłość filozoficzną a ta była dla Platona wszystkiem Zapewne filozofowie rodzą się, jak poeci, a geniusz samorodny w braku nauczyciela, sam sobie nieraz jest mistrzem, ale to także niewątpliwe, że w ówczesnych Atenach, młody człowiek mógł tylko przez Sokratesa poznać swoje powołanie, tylko przez niego trafić do mądrości. Z wielkich szkól pierwszej epoki tylko jońska miała tam luźnych, zresztą nie bardzo zdolnych przedstawicieli, jak świadczy przykład Kratyla. Systemy, zrodzone we Włoszech południowych, znane były z pism, jak eleacki lub empedoklesowy, albo z niedokładnych ustnych podań, jak pitagorejski, ale nie mogły mieć bezpośredniego wpływu na rozwój młodych umysłów, bo wtedy nikt nie uczył się filozofii z książek, lecz szukał jćj w żywem obcowaniu i w ciągłćj dyskusyi z wyznawcami jakiej teoryi. To jednak tylko możebne w obrębie szkoły, a że w Atenach nie było podówczas innej, prócz Sokratesowćj, tylko ta młodzież, która do nić] była przypuszczana (co nie było zbyt łatwem). mogła nabywać ową wprawę dialektyczną, bez którćj najszczytniejsze prawdy są, jak gdyby nie były; mogą być zapisane w pamięci, ale nie zamieniają się w żywą własność duszy. Były sale wykładowe Sofistów, ale w nich zajmowano się więcćj gramatyką i retoryką, niż głębokiemi metafizycznemi badaniami; dawano powierzchowną rutynę logiczną i pewien zasób potrzebnych definicyi politycznych i etycznych, ale unikano zasadniczych kwestyi, żeby nie tracić czasu a nie odstręczać słuchaczy. Kursa takie, drogo płatne, ani długo nie trwały ani nie dawały możności zawiązywania stałych, na wspólnćj duchowćj pracy opartych stosunków, .wśród bardzo mieszanej a ciągle zmieniającćj się publiczności. Sofiści ze swej strony nie dbali o wytwarzanie takich stosunków, bo to było niewygodnie, przy nieustających podróżach, a także niebezpiecznie, bo w bliższem pożyciu urok ich prędko ginął; woleli publiczność dobrze płacącą, która im się powierzała na czas krótki. Jeden tylko Sokrates, ze swoją bezinteresowną, dobroduszną prostotą a gorącą miłością badań wszelkiego rodzaju, chciał i potrafił zebrać na około siebie szkołę, którćj członkowie, związani ze sobą