220 —
Trzeciego dnia poszedł do tego samego pana, a ten myśląc że cierpi na zęby, każe mu, aby po piretrum posłał do apteki, a chmiel w Otcie uwarzywszy, tem zęby płó-kał. Zapisał go Stańczyk w rejestr, a gdy połem zeszli się na obiad, pyta, czy mu wolno wyliczyć lekarze? Powstaną wszyscy słuchać, a on najpierwej wymienia tego'pana, z którym się założył. A cóż ja mam robić między lekarzami? zapyta zdziwdony. Na to Stańczyk: Boś mię na zęby dobrego lekarstwa nauczył, podobnie jak ci wszyscy, których tu spisałem. Smióchu dosyć było; a wszyscy rzecz staóczykową pochwalili.
Kalimachowę, uczonemu Włochów., który był nauczycielem króla Olbrachta, trafiło się, że się rozchorzał na śmierć, prawie tak, że go doktorowie byli odstąpili, albowiem w ciężkim smutku leżąc, ciągle powtarzał, że już, już umiera. Słudzy to słysząc i wodząc, że ich pan lada moment ducha odda, zwdaszcza, że i lekarze o nim wątpili, rozrywali w jego oczach to różne kosztowności, to szaty, to sprzęty; , każdy brał, co mógł zachwycie Była tam w komnacie małpa, którą dla krotachwiłi chował; takowa wodząc, że juz z onej komnaty wszystko prawie wyniesiono, doskoczy do Pana, i ciągnie mu poduszkę z pod głowy'; lecz piesek, co u niego w łóżku leżał, począł n& małpę szczekać o ona poduszkę, i wydzierać jćj, a małpa niedawać. Pocieszna ta walka serdecznie rozśmieszyła Kalimacha:—Miły Boże! jeszczem żyw, a juz się o puściznę wadzą. Od tej chwil1' poprawiło się Kalimachowd i zupełnie przyszedł do zdrowia. Nasi Polacy mądrze na to mówią: Zawsze do zdrowia dobrego, trzeba serca wesołego.