274
PŁATOM.
giczne w nim znajdujące się prawie nie różnią się od sokratesowycb; Ze 11 er dowiódł, że co w «Biesiadzie« podane jest jako wytrawna, dobrze ustalona nauka, w nim wygłoszone zostało w zapale pierwszego odkrycia, że zwłaszcza poglądy jego psychologiczne, porównane z Biesiadą, są mniej wyrobione i noszą na sobie piętno epoki dawniejszej. Dóring znowu zestawił starannie główne mity eschatologiczne Platona i doszedł do wniosku, że mamy w Fedrosie ich kształt najdawniejszy, niejako z grubszego naszkicowany. Horn nareszcie gruntownie zbadał dwie teorye miłości, wyłożone w Fedrosie i Biesiadzie i przekonał wszystkich czytelników nieuprzc-dzonych, że w tej posiadamy pogląd nierównie dojrzalszy i bardziej jednolity, niż w tamtym. x) Wynikiem tych badań, odbywanych niezależnie od siebie i z odmiennych punktów widzenia, jest zawsze prawda ta sama, że Fedros starszy od Biesiady, zatem od r. 385, co najzupełniej zgadza się z tern, co wyłożyliśmy wyżej o stosunkach Platona z Izokratesem i z wrażeniem, jakie na nim zrobiły »mowa przeciw Sofistom« 1 otwarcie nowych kursów retoryki w Atenach.
czeniu niedokładności niektórych , jakie w niej odnoszą się do jednego Fedrosa. Czytamy na str. 106: »Je/eli Huit twierdzi, że pierwszeństwo Fedrosa powszechnie
uznanem jest, to czytał tylko, jak s;e zdaje, Zellera, bo inaczej by wiedział, źe oprócz Teichmiillera i Konstantego Rittera, jeszcze Munk, Campbell, Dittenberger, Freder-king, Peipers, Schanz, Kugler, Gomperz, Lina mają Fedrosa za późniejszego od » Biesiady* i źe dla tej opinii juź tyle ważnych powodów przytoczono, iż gruntowna znajomość odnośnej literatury wystarcza, aby pierwszeństwo »Biesiady* mieć za laki naukowy zabezpieczony*.
Z lego zdania dziwnie bezwzględnego, dla braku miejsca wyjmuję teraz tylko jedną niedokładność zbyt rażącą. Jest nieprawda, żeby Huit polegał tylko na Zellerze lub nie znał ważniejszej literatury o Platonie, bo sumienny ten autor i oględny w II. tomie swego dzieła La vie et Poeuyre de Platon przechodzi wszystkich głównych badaczy Platona niemieckich, francuskich, nawet angielskich, poświęcając każdemu paragraf jasno i rozsądnie napisany (p. i — 15o). Niemców, u. p. Teichmullera, Manka, Steina, Susemilda i t. d. cytuje zawsze z pierwszej ręki, po niemiecku; tak samo Anglików po angielsku, nawet Campbella, którego zdają się Niemcy nieznać. W rozdziale o metodach, za pomocą których usiłowano dotąd rozwiązać problem chronologiczny (II. p. 827 — 369) objawia on rozległą wiadomość nawet szkoły statystycznej, jak ją nazywają, i rozbiera prace na tern polu, n. p, Dittenbergera, Fre-derkinga, Campbella, Gomperza, Gildersleeve, Schanza, Rittera, Siebecka i t. d. Nie można być bardziej sumieuuym a podnoszę to jedynie dla tego, żeby nikt sądem potępiającym p. Lutosławskiego nie dał się odstraszyć od czytania Huit’a, z którego dzieła można się bardzo wiele nauczyć. Inne błędne zdania p. Lutosławskiego odkładam do miejsca stosowniejszego, aby textu nie obciążać zbyt długiemi przypiskami,
’) Szczegóły podam niżej przy rozbiorze obu dialogów.