przez Boga znajduje się w górze, fakt, że jest to jedyna informacja, pogłębia odczucie pustki wiążące się z odbytą drogą; odnosimy wrażenie, iż Abraham nie obejrzał się podczas podróży w prawo ani w lewo, że stłumił w sobie i w swych towarzyszach wszelkie przejawy życia i wyjątkiem poruszania się stóp. W ten sposób podróż staje się jak gdyby milczącym pochodem poprzez coś nieokreślonego i tymczasowego, zatrzymaniem oddechu, wydarzeniem, które nie ma teraźniejszości i wprowadzone jest pomiędzy przeszłość i przyszłość jak jakieś trwanie niczym nie wypełnione, a jednak wymierzalne: trzy dni! Tego rodzaju „trzy dni” wręcz domagają się wykładni symbolicznej, którą zresztą późnieji znalazły. Rozpoczęły się one „rano”. Ale w jakim momencie „na trzeci dzień” Abraham podniósł oczy i „dostrzegł z daleka ową miejscowość” 1 O tym tekst nas nie informuje^ Z pewnością nie późno wieczór, ponieważ, jak się zdaje, pozostało jeszcze dość czasu, aby wejść na górę i odprawić ofiarę. A zatem informacja, że Abraham wstał „rano”, podana jest bynajmniej nie w celu określenia czasu, ale z uwagi na jej sens moralistyczny; ma ona wyrazić punktualność, gorliwość i skrupulatność, jakie w swym posłuszeństwie wykazuje tak ciężko doświadczany Abraham. Gorzka jest mu pora jutrzenki, kiedy to siodła osła, przywołuje swego syna Izaaka i sługi i wybiera się w drogę; a jednak jest posłuszny, wędruje aż do trzeciego dnia, w którym podnosi oczy i dostrzega miejsce. Nie wiemy, skąd przybywa, ale jego cel jest wyraźnie określony: Jeruel w krainie Moria. Jakąż miejscowość w ten sposób się określa, tego dokładnie nie wiemy; być może słowo „Moria” pojawiło się później, w wyniku korektury, na miejscu jakiegoś innego słowa — w każdym razie jednak nazwa miejscowości została podana, i w każdym razie chodziło tu o jakieś miejsce kultu, któremu związek z ofiarą Abrahama nadal szczególną świętość. Podobnie, jak „nazajutrz rano” nie służy określeniu czasu, tak też
„idź do kraju Moria” nie służy określeniu przestrzeni; w obu przypadkach nie pojawia się przecież rozgraniczenie przeciwstawne: nie znamy ani pory dnia, o której Abraham podniósł oczy, ani też miejsca, z którego wyruszył w drogę. Toteż ,Jeruel” znaczący jest nie jako cel ziemskiej podróży, który by pozostawał w relacji geograficznej do innych miejscowości, ale dzięki swemu szczególnemu przeznaczeniu, przez swój stosunek do Boga, który miejscowość tę wybrał na teren akcji, i dlatego właśnie musiała zostać nazwana.
W samym opowiadaniu pojawia się jeszcze i trzecia osoba główna: jest nią Izaak. Podczas gdy Bóg, Abraham, sługi, osioł i sprzęt wymienione są tylko z nazwy, przy czym nie wspomina się o żadnej ich właściwości i nie nadaje się im żadnego określenia, Izaak zostaje przynajmniej w pewien sposób określony; powiada Bóg: „Weź twego syna jedynego, którego miłujesz, Izaaka. ”1 Ale nie jest to przecież jakiekolwiek określenie Izaaka, które mówiłoby o tym, jaki on jest w ogóle, poza jego stosunkiem do ojca i poza granicami opowieści; nie jest to jakaś opisowa dygresja, opisowy wtręt, ponieważ charakterystyka ta nie wyodrębnia Izaaka, nie odsyła do jego „innej” egzystencji; Izaak może być piękny lub brzydki, mądry lub głupi, wysoki lub niski, miły w sposobie bycia lub odpychający — ale o gran nic się tutaj nie dowiadujemy. Oświetlone zostaje tylko to, co musimy wiedzieć o nim tutaj i teraz, w ramach rozwijającej się akcji — i tylko po to, aby widać było, jak straszliwie doświadczano Abrahama i że Bóg doskonale był tego świadom. Na tym kontrprzykładzie widać więc, jakie znaczenie mają opisowe przymiotniki i dygresje w poematach Homera; wskazując na ową „odmienną”, nie pochłoniętą w pełni przez sytuację aktualną, jak gdyby absolutną egzystencję tego, co podlega opisowi, zapobiegają one jednostronnemu
Księga Rodzaju, XXII, 2, przel. ks. Cz. Jakubiec.