293
ulepieni gliny? dlaczegóż jeden ma być lepiej, drugi gorzej uposażony?
Któż zapłaci za łzy wyciśnione przez różnych oszustów biednym ich ofiarom? Niejeden mozolnie grosz do grosza składał, od ust sobie odejmował, by uzbierać choć tyle, żeby mieć spokojną starość lub dzieciom zapewnić przyszłość w razie swej śmierci; tymczasem przybywa oszust, bankier, szumne czyni ogłoszenia, przyrzeka dobry procent, hypotekę pewną, łapią się ofiary i wśród gorzkich łez opłakiwać muszą swą łatwowierność. Co powiedzą te liczne uwiedzione ofiary, które rozpustnik jak pająk umiał usidłać; co powiedzieć o grzechach spełnianych wśród cieniów nocy; o zbytkach możnych ludzi, z których czasem tylko sądowa rozprawa zrywa rąbek zasłony? Czy to wszystko ma ujść płazem?
Ale może ktoś powiedzieć, że dla dobrego cnota, wewnętrzne zadowolenie ze spełnienia dobrego uczynku wynikające, dla złego zaś sumienia zgryzoty są dostateczną zapłatą.
Grubo się myli, kto tak sądzi, bo wewnętrzne zadowolenie najprzód nie zawsze towarzyszy dobremu uczynkowi, powtóre nie jest ono nagrodą, tylko pewną pociechą, i to jeszcze nie zawsze będącą w proporcyi do spełnionego uczynku szlachetnego; zresztą i ono czerpie swój wpływ z wiary w pośmiertny sąd.
A jakąż otrzyma nagrodę ten, co dla spełnienia cnoty śmierć ponieść musi, jak żołnierz życie dający w obronie ojczyzny, kapłan, lekarz i Szarytka stający u łoża zaraźliwie chorych?
Czyż cnota nie byłaby wtenczas, jak trafnie zauważył już Laktancyusz, czemś nienaturalnem?
A już najmniej dla zbrodniarza zgryzoty sumienia mogą być dostateczną zapłatą za jego sprawki. Jakąż bowiem dacie nagrodę ofierze, którą on zamordował, jeżeli życia pośmiertnego niema? Jakiż stosunek między zgryzotą złego człowieka, a krzywdą, jaką on wyrządził drugiemu? Do tego zgryzoty sumienia tylko wtedy mogą być uczute, gdy sumienie jeszcze