355
BIESIADA A FEDROS.
Jest także definicya miłości pod każdym względem doskonalsza w Biesiadzie W Fedrosie jest to jeden z czterech obłędów dobrych, budzący się na widok pięknej postaci, ale męzkiej, bo żeńska wywołuje szał niedobry, kończący się płodzeniem dzieci 1).
w Sympozyum, ponieważ pojęcie niewyraźne i nieokreślone, jak mówi, jest wcześniejsze od jasnego i ściśle oznaczonego. Otóż w Biesiadzie miłość nie wydaje sie być określony ściśle, a tylko do pięknych rzeczy odnoszony, w Fedrosie zaś nazywa się gatunkiem obłędu, ergo Biesiada jest dawniejsza i dialektycznie mniej rozwinięty (Litter. Fehdeti I. p. 118 sq.). Ta argumentacja bałamutna rozmija się zupełnie z prawdy, bo przekonaliśmy się (str. ?4'i tego tomu), że Biesiada zawiera dwie bardzo jasne defi-nicye ; i-o ogólny, jako miłość jest pragnieniem szczęśliwości przez nieprzerwane posiadanie tego, co jest dobrem (p. 206 a); 2-0 szczegółowy, wedle której jest rodzeniem cielesnem lub duchowem w piękności. Jeżeli obok tych definicyi kładziemy dwie z Fedrosa wyjęte: r-o miłość jest pragnieniem cnotliwem pięknj'ch ciał; 2-0 jest szałem dobroczynnym, nasyłanym przez bogi — to nie może być wątpliwem, że ścisłość i dokładność sy po stronie Biesiady. A gdy pytamy, gdzie jest wyższy poglyd moralny i społeczny na rozwój, obowiyzki i cel ostatni miłości, znowu należy odpowiedzieć, że w Biesiadzie, jak widać z przytoczonych ustępów (str. 346 i następ, tego tomu).
ł) Uczeń Teichmiille r’a, Lutosławski ogłosił w Rozpr. Wydz. filol. Akad. Krak. (Tom XXVI. str. 3i —165) pracę iO pierwszjrch trzech tetralogiach dzieł Platona*, której streszczenie niem. wymieniłem na str. 273 przyp. 1 tego tomu. Sprostowanie licznych niedokładności których jest daleko więcej w polskiem wydaniu, niż po niemieckiem doniesieniu, należało się spodziewać, zachowuję do miejsc stósow-nych przy dialogach, któremi zajył się autor, tu nadmieniam tylko, że wszystko, co przytoczył na poparcie T e i c h m ii 11 e r’a jest urojone. Powtarza najprzód za nim, że poczucie własnej siły jest u Platona większe w Fedonie i Fedrosie, niżeli w Biesiadzie, bo tam filozof wkracza śmiało do towarzystwa bogów, jako im równy, tu nie jest nawet mędrcem (str. 166 wspomn. rozpr.) ! Kto czytał uważnie Fedrosa (pomijam teraz Fedona) wie, że to nie prawda, bo 1-0 dusze śmiertelników, zatem i filozofów są widocznie z gorszego ulepione ciasta, skoro upadły, nie zdoławszy wytrwać w towarzystwie bogów ; 2-0 Sokrates tak określa w Fedrosie filozofa : »nazwać go mędrcem, wydaje mi się czemś wielkiem itylko Bogu przynależnem ale nazwa miłośnika prawdy, lub coś podobnego może być więcej dla niego stósowną i odpowiednią*. Wspomniałem (str. 281 przyp. 5 tego tomu), że W i 1 a m o w i t z w słowach tych znajduje jakoby pierwsze wprowadzenie do piśmiennictwa nazwy technicznej filozofii. 3-0 Jeżeli w Biesiadzie (p. 203 e) powiedziano, że ani bogi, ani mędrcy nie filozofują, bo już posiadają mądrość, ani nieuki, bo jej nie pragną, lecz tylko ci, co w środku znajdują się między pierwszymi a drugimi (p. 204 b), jest jasnem dla wszystkich, że to zdanie zupełnie to samo wyraża, co definicya filozofa w Fedrosie A jeżeli Diotyma obiecuje filozofowi, że zdobędzie sobie za cnoty swoje przyjaźń bogów i nieśmiertelność (S y m p. p. 212 a), truduo się dopatrzeć w jej słowach braku śmiałości. — luna uwaga p. Lut. o większej śmiałości