657
w opiekę 870 r.). Na wieść tej zdrady grożącej zniszczeniem trudów całego życia, podejmowanych na to, by kraj od wszelkiej zawisłości obcej uwolnić, wysłał gniewny Raścisław zbrojnych, z rozkazem schwytania Świętopełka przy uczcie i zabicia go. Lecz ten wcześnie ostrzeżony uszedł pod pozorem polowania z sokoły i schwytał w poczynionych zasadzkach Raścisława, który osobiście na czele hufcu zbrojnego w pogoń za nim się puścił. Obciążonego kajdanami wydał Świętopełk najzaciętszemu jego nieprzyjacielowi Karlomanowi, aby sobie względy Niemców zaskarbić. Taki upadek bohatera morawskiego ucieszył nadzwyczajnie dwór Ludwika. Najstraszniejszy nieprzyjaciel wszech-władztwa Zachodu, twórca silnego państwa Słowiańskiego, marzący o zjednoczeniu pokoleń zachodnio-słowiańskich, jęczał teraz w kajdanach, był w ręku i na łasce swych wrogów. Karloman wpadł do Morawa na nieprzygotowanych do tak nagłej zmiany i dla tego łatwo mu było zająć i osadzić swym ludem wszystkie miasta i warownie. Zarząd Morawii oddał hrabim Engelszal-kowi i Wilhelmowi, a z zabranemi Raścisława skarbami wrócił do Karyntyi, co wszystko bez wralki prawie dokonał. Tymczasem Ludwik II o wszyslkiem uwiadomiony, przybył w Listopadzie 870 r. do Regensburga, kazał przyprowadzić przed siebie obciążonego więzami Raścisławra i oddał go pod sąd złożony z Franków, Bawarów i przypadkiem na dworze jego znajdujących się Słowian. Sędziowie zarzucali nieszczęśliwemu księciu wiarołomstwo przeciw królowi, zdradę stanu, niedotrzymywanie zaprzysięganych warunków pokoju i tym podobne zbrodnie. Wychodząc z zasady, że z mocy i prawa przynależnego potomkom Karola Wielkiego władzy nad całym światem, Raścisław był jak każdy inny książę słowiański urodzonym lennikiem królewskim, skazał go ten sąd dziwraczny i niedorzeczny jednogłośnie na śmierć. Ludwik II ułaskawił Raścisława w sposób prawdziwie barbarzyński, bo kazawszy go oślepić, odesłał do jakiegoś niemieckiego klasztoru, poczem niewiadomo co się z nim stało. Z upadkiem Raścisława chwilowe sprzymierzenie Słowian nadlunajskich i dalszych było rozbite, Morawija zajęta, tryjumf Niemców niewątpliwy. Lecz duma namiestników królewskich, ich chciwość i niewdzięczność względem Świętopełka, który właściwie zwycieztwo im ułatwił, zn.szczyły wkrótce odniesione korzyści i wywołały straszniejszego może niż Raścisław zapaśnika. Postanowieni bowiem przez Karlomana zarządzcy w Morawii, oskarżyli przed panem swoim Świętopełka, że ten młody książę lekceważąc sobie rozkazy niemieckie, nie wykonywa ich jak powinien i o wiarołouistwie zamyśla. Na takie zaskarżenie zaprosił Karloman Świętopełka do siebie (871 r.) i osadził w więzieniu, aby go, jak niedawno stryja jego, pod sąd oddać. Lecz Morawianie widząc dokąd to wszystko zmierza, chwycili za broń, zmusili Sławomira, krewnego Świętopełka, do objęcia naczelnictwa, grożąc mu nawet ^śmiercią, gdyby go nie przyjął. Załogi niemieckie wnet wycięto lub wypędzono z miast i zamków. Karloman przerażony wypuścił Świętopełka, obsypał względami i darami, chcąc go ułagodzić i usidlić. Świętopełk udawał potulność i uległość, chociaż zemstą pałał. Upewnił Karlomana o swej wierności i tak umiał go podejść, że ten nierozważnie oddał mu dowództwo znacznego wojska, które na poskromienie Morawian wyprawił. Na czele swych i ojczyzny nieprzyjaciół, wkroczył Świętopełk do Morawii, a gdy Morawianie unikali spotkania, stanął bez oporu pod Welehradem. Założywszy tu obóz, udał się sam do miasta pod pozorem układów. Porozumienie z rodakami prędko nastąpiło, oddano mu najwyższą władze, poczem nagłym napadem wycięto nic nie przeczuwających Niemców tak, że ledwie kilku życie ocalić zdołało. Po odniesionem zwycięztwie myślał
ESCYKI.OFEDTl.Ja TuM XXIII i.)