181
obrał sobie mierność, i w tej trwał do śmierci. Umierając, małość zbioru swojego poświęcił nieszczęśliwym, łzy słodkie wdzięczności uwielbiać będą pamięć jego.’’
W każdej gałęzi literatury, spotykamy imię Bohomolca: bo tóż on ku poparciu myśli po stępo wćj jak wytrwały pracownik, pierwszy zawsze pod jćj chorągiew stawał.
Przejrzyjmy uważnie wszystkie jego pisma, a one same, dadzą nam dowód na świadectwo o zasługach Bohomolca. Przejdziemy je chronologicznie, jak wychodziły zpod prassy drukarskiej.
1750. Kiedy Konarski, rozmyślając o wielkićj reformie narodu, zaczął ją od poprawy w wychowaniu młodzieży zamożniejszych domów polskich, i założył w tym celu Collegium Nobilium; zaczął już tłumaczyć z francuz-kiego dramata, już pisał oryginalne, które przedstawiano w umyślnie urządzonym w gmachach szkolnych, teatrze. Cel szlachetny wielkiego męża, aby wzniosłe i piękne uczucia w młode zaszczepić serca, żeby młodzież wdrożyć więcej w życie praktyczne, i ośmielić, osiągnięty został.
Jezuici, którzy pojęli odrazu wyższość planu w wychowaniu Konarskiego, nie dali się ubiedz, i zaczęli w tern go nnśladować. Był w kollegiach jezuickich oddawna zwyczaj, przedstawiania dyalogów, i tragedyj, ale były-to utwory bez wyższej myśli i uczucia, tak nędzne ramoty, i niegodziwym językiem pisane, że zaledwie zasługują na wspomniępie, jako smutne dowody upadku umysłowości w Polsce.
Bohomolec, wtedy w zakonie Jezuitów professor, ocenił ważność przedstawień dramatycznych, dzieląc wszakże skrupuły braci w zakonie, zaczął pisać komedye, ale z męzkiemi wyłącznie tylko rolami, i zbiór takowy wydał w roku 1750. Gdy jednakże, lepiej wyjrzawszy z celi jezuickiej, spostrzegł, że komedye jego zostały pozbawione głównego zajęcia i prawdy dramatycznej, a przez to za murami culleginm nieużyteczne, wprowadził na scenę i kobiety (A).
Pierwszy w te czasy po Konarskim co jął się literatury francuzkPj, i Moliera duł poznać scenie jezuickiej. Dowcip żywy, żart przystojny przy dobrym na ten okres języku, cechuje te utwory, jakkolwiek, znać zarazem zakonnika, z pleśnią klasztorną, i brakiem praktycznego i ży cia i ludzi.
We dwadzieścia szesć lat, po wydaniu pierwszem swych komedyj, wydał Bohomolec, operę p. n. Nędza uszczęśliwiona (B). Maciej Kamiński napisał do niej muzykę: i to jest piórwsza polska opera, która na naszym się ukazała teatrze.
Szlachetną tu myślą powodowany był Bohomolec, gdy bowiem w r. 1777 pierwszy raz na naszej scenie ukazała się opera włoska serio, zapał publiczności do tego rodzaju widowisk wzrósł do najwyższego stopnia; opery polskiej nie było: do Nędzy uszczęśliwionej Kamiński podłożył muzykę nader przyjemną, lctórćj sam wyuczywszy artystów: „Wystawił pierwszą polską operę, cudo jak naówczas wszystkich zadziwiające, cudzoziemcom lę-kiljącym się wzrostu tej sztuki niemiłe, a rodakom mocno upodobane” mó-