428
W ośmdziesiątym pierwszym roku życia, zgrzybiały starzec, przebiegłszy pamięcią długie pasmo upłynionego żywota, te słowa drżącą skreślił, ręką: „Obrzydziłem już Bobie świat: w starości mojój, przychodzą mi na myśl, i powiększają moję melancholię, zdroiności moje młodszego wieku; takoż w życiu swojem byłem trochę do pychy skłonny, ogadujący drugich, w pierwszym zapędzie gniewu nieumiarkowany, aż do chorowania; dlatego unikałem okoliczności, i ku latom podeszłym, gospodarstwo moje na wnuka zupełnie zdałem. Byłem chroniący się ile możności wydatków niepotrzebnych, ale szanowałem do zadziwienia rzeczy nabyte. Tak mam dotychczas zwierciadło do golenia, które całe służy mi od 44, a zegarek od 49 lat. I taką oszczędnością przyszedłem do 130,000 i do kolonii Kraśnika erygowanej moim kosztem.”
„Do kościołów nie często kwapiłem się, ale widuję Cię o Boże mój na słońcu wschodzącem siedzącego i oglądającego światy nieprzeliczone. Gry hazardowej i pijaństwa nie lubiłem. Byłem trochę chełpliwym, ale w posiedzeniach, w żartach, nieupokarzający nikogo: piórwsze mi miłość własna natrącała, a drugiego miłość bliźniego zakazywała Na niesprawiedliwości ludzkie oburzałem się, chociażby nie mnie wyrządzane były. Na nędzę ludzką osobliwie biednych, tkliwy, i tę tkliwość za zasługę sobie nie poczytuję, bo serce takie wziąłem od natury, że z płaczącym nieszczęśliwym łatwo mi płakać przychodzi. Teraz zmordowany ciężkiemi pracami, fałszem ludzi odstręczony od świata, nie mogąc mieć rozrywki z czytania, dla słabości oczów, ani z pisania, dla niedostatku z wiekiem myśli i wyrazów, które kiedyś w głowie mojej, jak w zapaśnej komorze zaraz znajdowałem, a teraz ten mój magazyn zupełnie pusty; czekam spokojnej śmierci, ani jój wzywając, ani jej się obawiając, śmierci, która mało bardzo szczęścia, a wiele bardzo nieszczęść, w życiu mojem dokończy.”
Umarł nakonicc Karpiński 16 września 1825 roku, przeżywszy lat 85. Pochowanym został na cmentarzu w parafii Łyżkowskiej, a na mogile kazał sobie położyć skromny napis:
„Otóż mój dom ubogi."
Taż sama prostota, z jaką Karpiński w podeszłym wieku opowiada przygody swego życia, przebija we wszystkich jego literackich utworach. Potomność słuszny już o poezyach jego wydała wyrok, nazywając go śpiewakiem smutku i tęsknoty. Dziś zapewne, gdy nowe poetyczne pojęcia tak olbrzymim postąpiły krokiem, gdy wieszczowie dzisiejszej Bzkoły, jakby dotknięciem czarodziejskiej laski, poruszyli najskrytsze tajniki serc naszych, gdy wyobraźnię naBzą unieśli w wyższe kolo filozoficznych badań; dziś mówię? gdy umysły nasze, olśnione zostały świetnemi promieńmi nowych gie-niuszów, ciche i tęskne pienia Karpińskiego, mogą nam się wydawać mdłe i bezbarwne. Ależ sądząc ze stanowiska ówczesnej epoki, trudno zaprzeczyć poecie naszemu miejsca, obok Krasickiego i Trembeckiego, lubo odmienną od nich przedsięwziął drogę. Uważając zaś dzieła jego ze etano-
-jii.- / • 1 ^ l "' . c, . „ ' om \t aJa ards
-ęl6oq