amatorska, gdyż polegała raczej na przyglądaniu się pracy instruktorów, o tyle w drugim roku postawiono nam wymagania, abyśmy wszystkie możliwe na okręcie prace wykonywali sami, poczynając od zwykłego zmywania pokładu, a kończąc na paleniu w kotłach okrętowych oraz na doglądaniu sprzętu, jak działa i torpedy. Jeżeli chodzi o nas, to do praktyki takiej zabraliśmy się z dużym zapałem. Zdaje się, że znacznie trudniej mogli się do tego przyzwyczaić oficerowie okrętowi, których wychowywano jak paniczyków.
W tym drugim roku pływania poznałem właściwie po raz pierwszy morze bliżej. Chociaż Zatoka Fińska jest spokojna w lecie, to jednak któregoś dnia rozkołysało nasz okręt i wielu z nas dowiedziało się, co to jest choroba morska. Ale lepiej poznaliśmy morze, żeglując na naszych łodziach na redach Portu Bałtyckiego, Rewia lub Transundu [?]. Były to redy stosunkowo otwarte jak dla szalup, podnosiła się tam czasem znaczna fala. Nasze ćwiczenia żaglowe polegały na tym, że każdy z nas kolejno sterował podczas przedpołudnia. Nie każdy jednak opanowywał sztukę żeglarstwa. Nieraz się zdarzało, że któryś z kolegów, nie umiejąc sprawić się z wiatrem i żaglami, kładł łódź tak silnie, że całą burtą brała wodę, wtenczas dopiero wtrącał się oficer instruktor. Był to po prostu dziwny traf, że podczas tych pływań ani razu nie znalazłem się w wodzie, skąd wypłynąć nie byłoby tak łatwo. Przyznać się muszę, że tego lata po prostu bałem się ćwiczeń żaglowych, a zwłaszcza gdy wiatr był silniejszy i gdy kolej na sterowanie przypadała na któregoś z kolegów kiepskich żeglarzy. Ta obawa przed morzem zrobiła się tak silna, że zacząłem myśleć, iż po prostu nie nadaję się na marynarza.
Skończyło się drugie pływanie. Znowu pojechaliśmy na urlop. Byłem już po maturze. Stłumiony ruch i prąd rewolucyjny trwał w społeczeństwie. Koledzy moi ze szkoły realnej też byli już maturzystami. Dowiedziałem się w domu, do jakich wyższych zakładów się udali. Na szlify oficerskie spoglądano niechętnie, a nawet wrogo nie tylko w społeczeństwie polskim, lecz również i rosyjskim. Jako urodzonemu w Mitawie przysługiwało mi prawo zapisania się na studia w Politechnice Ryskiej. Gdy przebywałem na urlopie, a spędziłem wtenczas w domu u rodziców trochę więcej czasu, ponieważ musiałem przejść
71