Trzy lata studiów na kursach specjalnych minęły szybko i ciekawie. Reformy w administracji floty trwały, również doskonalono nasze szkolenie. W latach 1907 i 1908 przeszliśmy praktykę na żaglowcu, ćwicząc manewrowanie żaglami i nawigację. Na koniec spędzaliśmy całe 6 tygodni na lichtudze w Kotce, robiąc codziennie obserwacje słońca dla określenia poprawki chronometrów. Lichtuga nasza, bardzo wygodnie urządzona jako mieszkanie, stała w pobliżu „wyspy obserwacji”, na którą wychodziliśmy z sekstantami, przeprowadzaliśmy obserwacje i potem natychmiast obliczenia. W chwilach wolnych siadywaliśmy na jej stromych, granitowych brzegach, na których każdy z nas zastawił wyryte lub wypisane farbą swoje nazwisko.
Po zakończeniu tego pływania pozostał nam ostatni rok studiów. Byliśmy więc gardemarynami starszymi. Po wakacjach połowa spośród naszej setki dostała przydziały w charakterze podoficerów na kursy młodsze. Zostałem przydzielony do rocznika o dwa lata młodszego i oprócz tego na dyżur w kuchni. To ostatnie było zajęciem wcale przyjemnym, gdyż nie pociągało za sobą prawie żadnych obowiązków, a natomiast dawało przywilej dogadzania sobie i swoim kolegom w jedzeniu. Dawało też możność wymknięcia się z Korpusu po zakończeniu wydawania posiłków. Dwie panie z towarzystwa prowadziły całą gospodarkę i zdawało się, że każdy z dyżurujących był ich najmilszym pupilem, gdyż tak się starały nam dogodzić.
Kurs nasz był trzecim rocznikiem w Korpusie, na którym odbiła się reforma szkolenia. Gdy wstąpiłem do Korpusu, awans na stopień oficerski następował po złożeniu egzaminów po ukończeniu kursu starszych gardemarynów. Teraz zaś, po złożeniu egzaminów byliśmy awansowani nie na stopień oficerski, lecz na coś pośredniego — gardemaryna okrętowego, przy czym w ciągu 9 miesięcy powinniśmy byli jeszcze odbyć praktyczne pływanie na specjalnie wyznaczonych okrętach. Trzy miesiące pływania odbyliśmy na pancernikach na wodach Bałtyku, następnie zostaliśmy przeniesieni na trzy krążowniki i wyruszyliśmy na pół roku na Morze Śródziemne. Po powrocie następował znowu egzamin i dopiero wtedy dostawaliśmy pełne szlify oficerskie i przydział na jakiś okręt.
Rok ostatni w Korpusie był najprzyjemniejszy. Stosunek oficerów i wychowawców oraz profesorów był do nas bardzo
73