O godz. 22.20 rozpoczęły się nocne naloty bombowców. Naloty następowały po sobie co 15 minut, a później co 10 minut, prawie w regularnych odstępach czasu. Przy tej okazji stwierdzono następujący system wykonywania nalotów. W morzu, na przedłużeniu Helu w odległości 10—12 mil stały 2 okręty wojenne niemieckie i świeciły reflektorami pionowo w górę. Ustawione były w ten sposób, że gdy lotnik przeleciał kursem prostym przez smugi reflektorów, to kurs jego prowadził wprost na cypel Helu. A więc sprawa dokładnego nalotu z kierunku rozwiązana. Dziwna rzecz, może ważniejsza, na lądzie w okolicy Sopotu rozpalone było olbrzymie ognisko, które było na trawersie kursu lotników, w momencie kiedy miał on wyrzucić bombę nad cyplem Helu. A więc cała sprawa z kierunkiem i momentem wyrzucenia bomby była rozwiązana.
Bombardowanie to niezbyt dokładne, szkód materialnych nie wyrządziło, ale nękało załogę Helu i załogi okrętów stojących w porcie wojennym, gdyż dosłownie nie pozwoliło na zmrużenie oka, nie mówiąc już o śnie.
Nocy tej, jak się później dowiedziałem, zarządzano na „Gryfie” i w bateriach alarm przeciwgazowy. Alarm fałszywy, gdyż — jak się później okazało — gaz trujący okazał się być gazami powstałymi na skutek wybuchu bomby. Bomba spadła na wysokości „Gryfa” gdzieś na lądzie, a wiatr wiejący z lądu przyniósł te gazy na okręt, gdzie zrobiono z nich gaz łzawiący. Może istotnie tak było. W pewnym momencie ktoś z załogi odchylił maskę i stwierdził, że gazu nie ma. Alarm więc skończono i odwołano.
W czasie trwania alarmu doszło do komicznych momentów, gdyż niektórzy nie zerwali osłony na pochłaniaczach maski i omal się nie podusili, na szczęście dość wcześnie spostrzegli swoje roztargnienie. Osobiście nie posiadałem maski i otrzymałem w ostatniej już chwili po zarządzeniu alarmu gazowego. Wydał mi ją chor. mar. Łapawa. Była to maska za małych rozmiarów, a więc nieużyteczna. Nie wiadomo, co by się stało, gdyby faktycznie był to gaz bojowy.
Naloty nocne skończyły się o godz. 4.00 w dniu 3 września. Wykonano ich 26. Licząc, że w każdym nalocie brały udział 3 samoloty, było to więc 78 samolotów. Każdy zaś z samolotów zrzucił przynajmniej 3 bomby, a więc razem 234 bomby. Rachunek przybliżony, jednak cyfra dość imponująca. Rzecz jasna, że samolotów nie było 78, lecz dużo mniej, ale należy wziąć pod uwagę, że samoloty nawracały po kilka razy1.
Dzień 3 września wstał piękny, słoneczny. Widoczność wspaniała, refrakcja nadzwyczajna. Zmęczona załoga korzystając z ciszy położyła się
87
Według źródeł niemieckich, wodnosamoloty ze składu 506 dywizjonu lotnictwa przybrzeżnego wykonały w nocy z 2 na 3 września ogółem 27 nalotów, głównie przeciwko baterii im. H. Laskowskiego. Naloty przeprowadzano pojedynczymi samolotami, przy czym każdy samolot zrzucał po 4 bomby 250 kg (H. Bachmann: Der Kampf urn Hela..., s. 282).