.łem za samolotami i że „samoloty są szybsze niż własne pociski” (niewiele w tym się mylą).
Podczas nalotu opuszcza port jakiś (ostatni) statek handlowy flagi neutralnej, kierując się pełną szybkością na Ost, wprost przez obszar ogłoszony przez Kierownictwo Marynarki Wojennej jako zaminowany. Przechodzi bezpiecznie; jak wiadomo żadnych min tam nie ma...
Między godz. 14 a 17 okręt w zespole krąży w Zatoce Gdańskiej między Gdynią a Helem wraz z „Wichrem” i „Gryfem”. W tym czasie dobija do burty „Wichra” wraz z innymi trałowcami w celu wyokrętowania dowódcy okrętu na -odprawę. Dzieje się to niedługo przed nalotem. Dowódca „Wichra” zaznajamia dowódców o sposobie przeprowadzenia operacji „Rurka”. Trałowce mają osłaniać „Gryfa” od strony pełnego morza, przy czym „Wicher” stanowić ma najbardziej na zewnątrz wysunięty okręt, zaś trałowce mają zająć w pewnych odstępach pozycje bliższe Helu. Dokładnych instrukcji ani kursów i godzin nie pamiętam. W każdym razie została zakazana jakakolwiek łączność, oprócz nawigacji na zliczenie i powrotu do portu o określonej godzinie D+x (D — godzina rozpoczęcia stawiania min przez „Gryfa”, x — czas stawiania min z pewną rezerwą). Odprawa kończy się tuż przed godz. 17.00 i okręty odchodzą od burty „Wichra”.
Między godz. 17.00 a 17.30 następuje nalot na „Gryfa”. Okręt zygzakuje wokół „Gryfa”, ostrzeliwując samoloty rozporządzalną bronią. Ckm często się zacinają. Dowódca okrętu sam usuwa w pewnej chwili zacięcie prawoburtowego „Maxima” i oddaje z niego serię do jednego z nurkowców. Kilka bomb pada dość blisko okrętu, ale wybucha pod wodą, nie dając rozprysków i nie czyniąc szkody okrętowi. Nalot daje okazję do sprawdzenia techniki bombardowania z lotu nurkowego i pozwala na ustalenie skutecznej metody wymanewrowania bomb. Zrzucanie bomb następowało średnio z pułapu około 600 m, co było dokładnie widoczne gołym okiem. Czas upływający między odczepieniem się bomby od samolotu a jej upadkiem był dostateczny dla wykonania na pełnej szybkości zwrotu w odpowiednią stronę i odejście od miejsca przypuszczalnego upadku bomby na bezpieczną odległość. Ocena miejsca upadku bomby i kierunku jej lotu nie była zbyt trudna. Stwierdzenie tego faktu mocno poprawiało samopoczucie zarówno załogi, jak i dowódcy okrętu. Samoloty nie atakowały bronią pokładową i dopiero później miano poznać, że ona to właśnie jest najgroźniejszą bronią samolotów przeciwko trałowcom1. Po nalocie obserwuję osobiście wyrzucanie przez „Gryfa” min w Zatoce Gdańskiej (około godz. 17.45—18.00).
Po nalocie na „Gryfa” okręt krąży wraz z innymi w Zatoce Gdańskiej w pobliżu Helu. „Mewa” uszkodzona wchodzi do portu wojennego na Helu.
95
Według twierdzeń autorów innych relacji, samoloty po zrzuceniu bomb ostrzeliwały okręty z broni pokładowej.