nadzieję, że inni są przekonani o tym, co się samemu uważa za prawdę, nawet jeżeli nie można tego dowieść. Więcej — nie zawsze uznaje się dowodzenie za właściwy sposób przekonywania. Wciąż na nowo przekraczamy granicę możliwości obiektywizowania własnych przekonań, którą zgodnie ze swoją logiczną formą skrępowana jest wypowiedź. Żyjemy wśród form przekazywania tego, czego nie można zobiektywizować, a form tych dostarcza nam język, między innymi język poezji.
Tymczasem nauka według swego własnego mniemania przezwycięża przypadkowość subiektywnego doświadczenia przez obiektywne poznanie, język wieloznacznej symboliki przez jednoznaczność pojęcia. Powstaje jednak pytanie: czy w obrębie nauki jako takiej istnieje granica możliwości obiektywizacji, wynikająca wprost z istoty sądu i prawdy wypowiedzi?
one^
Vjńę na myślńjFilozofia winna stworzyć system znaków niezależny od metafizycznej wieloznaczności języków naturalnych oraz od wieloznaczności współczesnej kultury i płynących stąd pomyłek i nieporozumień, a zbliżony do jednoznaczności i precyzji matematyki. Logika matematyczna uchodzi tu za środek rozwiązania wszystkich problemów, pozostawianych dotąd przez naukę filozofii. Ten nurt, który narodził się w ojczyźnie nominalizmu i przeniknął cały świat, przywraca do życia idee wieku osiemnastego. Jako filozofia napotyka jednak immanentną trudność logiczną, z czego sam stopniowo zaczyna sobie zdawać sprawę. Można wykazać, że wprowadzenie konwencjonalnego systemu znaków nie może się dokonać za sprawą systemu przez te konwencje stanowionego, że przeto
_ Odpowiedź na to pytanie nie jest bynajmniej oczywista.((We /^współczesnej filozofii istnieje nurt, którego znaczenia nie wolno lekceważyć, a dla którego odpowiedź ta nie ulega wątpliwości. Cała mianowicie tajemnica i jedyne zadanie filozofii ma polegać na tak dokładnym formułowaniu wypowiedzi, , by mogły one rzeczywiście jainoznaezme^wvrażać-tOr-e<TTTTa
wprowadzenie języka sztucznego zakłada zawsze istnienie innego języka, którym się mówi. Mamy tu do czynienia z logicznym problemem metajęzyka. I jeszcze z czymś. Oto język, którym mówimy i w którym żyjemy, ma szczególną* pozycję. Jest jednoczesmematerialną daną wyjściową wszelkiej ^dalszej analizy logicznej. I to nie tylko jako prosta suma wypowiedzi. Albowiem wypowiedź, która ma mówić prawdę, musi czynić zadość nie tylko warunkom logicznej analizy. Jej roszczenie do nieskrytości polega nie tylko na akcie podania tego, co dane. Nie wystarcza, by to, co jest dane, było też podane w wypowiedzi. Problem polega na tym, czy wszystko jest dane tak, aby mogło być podane w mowie, i czy podanie tego, co można podać, nie przeszkadza uznaniu czegoś, co również jest, i jest doświadczane.
Sądzę, że bardzo wymownym świadectwem tego problemu są nauki humanistyczne. W naukach humanistycznych również jest coś, co można podciągnąć pod pojęcie metody współczesnej nauki. Każdy z nas musi uznawać sprawdzalność wyników poznania za ideał. Ale musimy także przyznać, że ten ideał bywa nader rzadko osiągany, a ci spośród badaczy, którzy najusilniej starają się go osiągnąć, przeważnie nie mają nam do powiedzenia rzeczy naprawdę ważnych. W naukach humanistycznych zdarza się coś, co w naukach przyrodniczych jest nie do pomyślenia — oto badacz może niekiedy nauczyć się więcej z książki dyletanta niż z książek innych badaczy. Oczywiście"' sąló^zypigia~wyjąfk5we7ak fakt, że się zdarzają, wskazuje, że sprawdzalność sądiTfesrkfyterium niewspółmiernym wobec 1 zachodzącego tu stosunku bóźnania_prawdv i możłiwościJjej ^ wypowiedzenia. Jest to sytuacja tak~często spotykana w naukach humanistycznych, że uzasadnione podejrzenia budzi w nas określony typ prac naukowych, które z przodu i z tyłu, a przede wszystkim u dołu, to jest w przypisach, pokazują metodę, jaką zostały opracowane. Czy rzeczywiście pojawiają się tam jakieś nowe pytania? Czy coś zostaje poznane? Czy też tylko naśladuje się metodę poznawczą i tak wybornie utrafia
43