W kwietniu wzięliśmy ślub. Parę tygodni urlopu spędziliśmy w Finlandii, po czym żona moja wróciła do Zalingen, ja zaś na moim torpedowcu po skończonym remoncie wyszedłem na zwykłe ćwiczenia letnie. Zgłosiłem swoją kandydaturę do oficerskiej szkoły nawigacyjnej, zaopatrzyłem się w książki i zacząłem przygotowywać się do egzaminów, głównie z matematyki.
Rzecz dziwna, nieraz zdarzało mi się w życiu, że jeżeli czegoś bardzo pragnąłem, napotykałem jakieś nieprzewidziane trudności. Tak było, gdy wstąpiłem do klasy pierwszej szkoły realnej i przesypałem się zupełnie niespodziewanie na egzaminie z arytmetyki. Mniej więcej to samo zdarzyło się, gdy wstępowałem do Korpusu. Jesienią, będąc zupełnie dobrze przygotowany do egzaminu, pojechałem do Petersburga. Zaraz po przyjeździe zgłosiłem się do gmachu Admiralicji i upewniłem się co do rozkładu egzaminów. Pozostawało mi jeszcze dwa dni, przez które starannie uzupełniałem moje wiadomości o całkach. Rano w dniu oznaczonym stawiłem się na egzamin i dowiedziałem się, że z jakichś powodów w międzyczasie program został zmieniony i w tym dniu trzeba składać egzamin z trygonometrii. Matematyka na ogół nie była dla mnie przedmiotem sympatycznym, nie miałem do niej zdolności i musiałem pracować więcej niż niektórzy koledzy. Przygotowany do egzaminów byłem wcale dobrze podczas lata, ale akurat trygonometria jest przedmiotem wymagającym zapamiętania wielu formułek. Poczułem, że zabiłem sobie głowę całkami tak kompletnie, iż nic w tym dniu nie wycisnę z trygonometrii. Nieśmiało zameldowałem przewodniczącemu komisji, który akurat informował mnie przed paru dniami o porządku egzaminów, że nie przygotowałem trygonometrii dostatecznie dobrze i prosiłem o zwolnienie mnie z tego egzaminu. Nawet przyznał mi słuszność, ale zaznaczył, że powinienem był jeszcze raz dowiedzieć się, czy nie nastąpiła zmiana w programie, a poza tym miałem się przygotować do wszystkiego podczas lata, nie zaś teraz w ciągu dni paru. Powiedział mi w końcu, że nie ma innego wyjścia, jak tylko żebym składał egzamin, jak umiem.
Egzamin ten okazał się najzupełniejszą katastrofą. Byłem tak speszony, że wszystko mi się pomieszało i na żadne pytanie komisji nie mogłem odpowiedzieć. Stopień uzyskałem skandalicznie niski i nawet zapytałem przewodniczącego, czy warto mi
108