przez Sowiety na granicy stworzeń, które się spodziewały znaleźć tu schronienie. No i można powiedzieć, że je znalazły! W tej też celi, między Rudą Panterą i dumą Salcią, rozłożyła się nasza ideowa Hinda i jest zachwycona intelektualnym poziomem celi.
Trzecią, ostatnią kamerę, a zwłaszcza jej górne piętra, zajęły przeważnie Polki.
Mieszkam zatem na piętrze, na drugiej kojce od drzwi, koło Marysi i Heleny. Kojką nazywa się tutaj pewną przestrzeń na narach, przestrzeń odciętą z dwóch stron na kant postawioną deską. Przegródka taka ma mniej więcej metr dwadzieścia na metr osiemdziesiąt, a muszą się w niej zmieścić trzy osoby. Każda kojka ma jeden duży siennik i trzy koce. Poduszką jest własny worek z rzeczami. Nasza prycza trafia właśnie na ścianę z oknem, tak że światła jest dość. Szybki są wprawdzie z zewnątrz zasmarowane wapnem, abyśmy nie mogły widzieć jakiegoś zabłoconego zaułka. Przez to porysowane jednak w wielu miejscach bielmo widzimy go i tak.
Im bliżej poznaję moje bezpośrednie sąsiadki, tym bardziej je lubię. Helena siedzi za zbrodnię „pomieszczykostwa”. Ma prócz tego jeszcze jakiś dodatkowy paragraf za „propagandę religijną”. Ratowała i żywiła księży po rozpędzeniu w jej powiatowym mieście klasztoru jezuitów. Z zawodu jest agronomem. Zarządzała majątkiem ojca, borykała się z gospodarstwem, użerała z trudnościami. Jej bezprzykładna, niedobita energia wyżywa się na razie w obowiązkach starosty celi, ale to wszystko mało. Bardzo ciężkie śledztwo i trzy miesiące ciemnicy o Chlebie i wodzie nie złamało jej ani fizycznie, ani duchowo. Helena jest obecnie jak młody, szalony wicher zamknięty w ciasnej skrzyni. Bezrobocie i brak przestrzeni, do której od dziecka nawykła, to najgorsza kara, jaką jej mogli wymyślić.
Skrajnym jej przeciwieństwem wydaje się Marysia. Jest jak kłębuszek jedwabnego puchu, którym by ktoś owinął szczerozłote, rozumne i gorące serce.. Z usposobienia - a może z wyrobienia - jest najbardziej opanowanym, taktownym stworzeniem, jakie znam. Przy całej prostocie, pogodzie i wdzięku jest bardzo zamknięta i swoja własna. Dużo wody upłynie, nim dowiem się od niej czegoś ojej osobistych sprawach, nim poznam z opowiadań oboje rodziców, męża, dom. Z zawodu jest pianistką. Umie słuchać jak nikt i jak nikt milczeć. To mi zwłaszcza dogadza, bo gadam przecie jak najęta. Bardzo nam dobrze razem.
128