Stopniowo coraz bliżej i lepiej poznawałem oficerów, którzy okazali się miłymi i sympatycznymi kolegami, a przy tym stanowili bardzo zgraną „kajutkompanię”.
Starszym oficerem krążownika, a więc i prezesem kajutkom-panii był kapitan Bielecki, kawaler i sybaryta. Wychodził na ląd rzadko, w celu zupełnie określonym. Wszystkich marynarzy traktował bardzo z pańska i z góry, ale cieszył się ich ogólnym szacunkiem. Oficer płatnik Fomin, mężczyzna przystojny, ale zblazowany, nie był przez nas na ogół łubiany, ale z konieczności odnosiliśmy się do niego z uprzejmym respektem, zważywszy na zaliczki. Miał bardzo piękną żonę i bardzo rasowego buldoga.
Starszym lekarzem był Polak Zakrzewski, bardzo dobry chirurg. Starszym oficerem torpedowym był Zawadzki, zawsze w wesołym humorze i zawsze bardzo głośny. Starszy artyle-rzysta Wiatkin, o czole wysokim i już mocno wyłysiałym, nie robił wcale wrażenia człowieka, który jest oficerem, i w dodatku zarządzającym tak niszczącą bronią. Był ciągle zapracowany i pogrążony w obliczeniach. Do pomocy miał dwóch artyle-rzystów: Arskiego i Mikołajewa. Spośród oficerów młodszych, jeszcze nie specjalistów, poznałem bliżej Fławiana Timofieje-wa, którego usposobienie było podobne do mego ze względu na entuzjazm do nawigacji i żeglarstwa w ogóle. Czuł wręcz uwielbienie dla Strachowa, które potem częściowo przelało się na mnie.
W kajutkompanii miejsca przy stole zajmowaliśmy wszyscy według ściśle ustalonej hierarchii starszeństwa. Tak więc w środkowej części podkowy, której formę miał stół, siedział starszy oficer. Po prawej stronie siedzieli kolejno: starszy mechanik, starszy lekarz, oficer płatnik, starsi oficerowie wachtowi. Po lewej siedzieli: Zawadzki, Strachów, Wiatkin, ja i dalej młodsi oficerowie.
Na krążowniku była łaźnia, głównie dla załogi maszynowej, ale raz na tydzień wypłukiwano to stalowe pudełko szczególnie starannie i udawaliśmy się tam we trójkę ze Strachowem i Ti-mofiejewem. Jak każdą rosyjską łaźnię, i tę na okręcie przedzielono na dwie kabinki, z których jedna była parowa. Już nie pamiętam, do jak wysokiej temperatury napuszczano nam tam pary, dość że wygrzewaliśmy się znakomicie, myliśmy się,
132