Najbardziej cierpiał na okręcie pop okrętowy. Mieliśmy z początku takiego, który się bał wszystkiego, a najwięcej obawiał się natknięcia na minę. Niezależnie od tego, w jakiej części morza się znajdowaliśmy, było rzeczą pewną, że „batia” spaceruje na obszernej rufie i pod swoją szeroką sutanną nosi pas ratunkowy. Musiał się wysypiać potem w porcie i za nasze żarty odwdzięczał się dłuższym kazaniem podczas nabożeństwa, które odbywało się dla całej załogi każdej niedzieli.
Jeden z pierwszych powrotów okazał się bardzo ciężki. Padał drobny śnieg, mróz był około 7 stopni. Z powodu złej widzialności każdy krążownik wracał na własną rękę. Szliśmy jako tako sprawdzonym farwaterem wzdłuż południowego wybrzeża Zatoki Fińskiej. Już około trzech dni trwała wyprawa, spać mi się chciało nieznośnie, a nie mogłem zejść z mostka nawet na pół godziny, gdyż ciągle sondowano i często musiałem zmieniać kurs. Zasypiałem na parę minut, opierając się na poręczy mostka, a budziły mnie uderzenia ostrego śniegu. Pomyślnie przyszliśmy na redę Rewia, weszliśmy do portu i spałem potem do rana dnia następnego. Pysznow „Wspaniały” uznał to za wyczyn godny odznaczenia; zostałem przedstawiony i znowu odznaczony, a co najważniejsze, przekonałem wszystkich o swoich zdolnościach nawigacyjnych.
I nie było to bez znaczenia, gdyż właśnie Strachów oświadczył mi, że zostaje wkrótce oficerem nawigacyjnym naszego sztabu, ale na jego miejsce w sztabie dowództwa floty jest kilku protegowanych kandydatów. Wyglądało to dla mnie niedobrze, gdyż jako Polak mogłem być zawsze odsunięty na drugi plan i nadal pozostawać młodszym oficerem nawigacyjnym, co mi się wcale nie podobało. [...]
Niedługo jednak trwała niepewność. Strachów cieszył się dużym poważaniem, zresztą jako z zięciem dowódcy floty musieli się z nim liczyć. Na jego i dowódcy wniosek wszystkie kandydatury zostały odrzucone, a ja zostałem mianowany starszym oficerem nawigacyjnym krążownika. Przeniosłem się do przeznaczonej mi kabiny, skromnej i całej ze stali, ale z obszernym i wygodnym fotelem (ściągniętym przez Strachowa z gabinetu teścia), z grzejnikiem elektrycznym, który dawał doskonałe ciepło i godnie oświetlał kabinę w nocy. W sali jadalnej moje krzesło stało teraz obok Sierioży Wiatkina. A z pokładu dolnego,
137