okręty coraz częściej pojawiały się w Zatoce, zwłaszcza podczas nocy. W tej sytuacji nie pozostawało nic innego, jak mieć się na baczności i otwierać ogień natychmiast po spostrzeżeniu przeciwnika.
Po otrzymaniu instrukcji i dokładnych planów bezpiecznego kursu łódź podwodna odcumowywała od burty i wyruszała na swoją ryzykowną wyprawę, która zwykle trwała około tygodnia. Powrotu jej oczekiwaliśmy o oznaczonej godzinie dnia ustalonego. Jak wiem z doniesień dowódców, podczas dnia trzymali się krzyżując pod wodą. Na noc zwykle musieli się wynurzać. Jeżeli byli w Zatoce Ryskiej, zwykle ukrywali się w pobliżu wyspy Runo. Zupełnie tak samo postępowali dowódcy niemieckich łodzi podwodnych i nieraz w ciemności nocy ze dwie wrogie łodzie podwodne i ich załogi wiedziały o sobie, ale rozchodziły się bez wystrzału.
Po powrocie z wyprawy łódź podwodna cumowała do wolnej burty „Lipawy”, a dowódca, zmęczony, ze śladami nieprzespanych nocy, przychodził do mnie i opowiadał o wszystkich szczegółach wyprawy, co zwykle uzupełniało informacje, które już mieliśmy od służby łączności. Wypijaliśmy razem z dowódcą po dobrym łyku whisky, po czym wracał na swoją łódź i szedł na kilka dni do Hapsalu, gdzie jako bazę łodzi podwodnych przydzielono bardzo wygodną do mieszkania lichtugę — tę samą, na której kiedyś mieszkałem, gdy w Kotce robiliśmy obserwacje na wyspie.
Przeważnie podczas wypraw łodzie podwodne spotykały się z okrętami przeciwnika i prawie zawsze któryś z nich atakowały, zatapiając go albo ciężko uszkadzając. W tym okresie wojny dowódcy łodzi podwodnych doszli do przekonania, że atak może mieć pewne powodzenie tylko z bliskiej odległości.
Jeden z dowódców rosyjskich łodzi podwodnych przestarzałego typu odznaczył się szczególnie, chociaż uchodził za zupełnie niezdolnego do jakiejś zdecydowanej akcji. Spotkał na Bałtyku pięć starych okrętów liniowych w szyku torowym. Wysłał torpedę z odległości tak bliskiej, że nim zdążył dostatecznie się zanurzyć, następny okręt najechał mu na peryskop, którego nie zdołano jeszcze schować. Masywny, stalowy peryskop został zgięty o 90 stopni, łódź przechyliła się gwałtownie, ale już się zanurzała, więc dowódca zdołał ją wyrównać. Rzucono dokoła
150