CESARZ
Alaską, Rosja nie byłaby w stanie jej obronić. Zepsułyby się tylko dobre stosunki z Ameryką. W Petersburgu nikt nie miał wątpliwości, że prędzej czy później tak się stanie. Zwłaszcza od chwili, kiedy zaczęły krążyć pogłoski o znalezionym na Alasce złocie. Złoto mogło sprowokować atak. Wojować za siódmą górą, za siódmą rzeką było rzeczą nierealną - car nie mógł sobie pozwolić na nowy Sewastopol.
I postanowił zakończyć negocjacje.
Osiemnastego marca 1867 roku umowa o ustąpieniu przez Rosję swych północnoamerykańskich kolonii została ratyfikowana w Waszyngtonie. 23 marca redaktorzy gazet petersburskich otrzymali o tym komunikat za pośrednictwem Atlantyckiej Agencji Telegraficznej.
Wkrótce cesarz dowiedział się, że w społeczeństwie dochodzi do irytujących dyskusji. Pojawiły się artykuły traktujące tę transakcję jako nierozumną, podkreślano, że zaledwie za siedem milionów dwieście tysięcy dolarów sprzedano wyspy o powierzchni 31 205 kilometrów kwadratowych oraz część północnoamerykańskiego kontynentu o powierzchni 548 902 kilometrów kwadratowych ze wszystkimi znajdującymi się na tych ziemiach zabudowaniami, fortyfikacjami, koszarami, że wraz z pojawieniem się telegrafu atlantyckiego łączącego kontynenty Alaska zyskała na wartości itd.
„Sankt-Petersburskije Wiedomosti" opisały ceremonię, która musiała przepełnić goryczą serca rosyjskich czytelników:
Rosyjskie i amerykańskie wojska ustawiły się w szeregi przy maszcie. Dwóch rosyjskich podoficerów zaczęło opuszczać rosyjski sztandar. Publiczność i oficerowie zdjęli czapki, żołnierze stanęli na baczność. Werble biły... Ale sztandar rosyjski w żaden sposób nie dawał się opuścić; zaplątał się na samym szczycie flagstengi. Na rozkaz dowódcy kilku rosyjskich marynarzy wspięło się na maszt, by rozplątać postrzępiony sztandar wiszący u samej góry. Jeden z marynarzy w końcu dopełzł do niego... i zrzucił na dół. Sztandar wylądował wprost na rosyjskich bagnetach.
Aleksander w dalszym ciągu nie chciał rozmawiać ze społeczeństwem. Nie wyjaśnił ani dlaczego sprzedano, ani czemu więcej od Ameryki nie można było otrzymać. W Ameryce bowiem wiadomość o kupnie Alaski wcale nie spotkała się z aprobatą. W gazetach roiło się od nagłówków w rodzaju: Głupota Sewarda (sekretarza stanu Williama Sewarda), Ogród zoologiczny niedźwiedzi polarnych, Sewardowski kufer z lodem (tak gazety nazywały Alaskę!) itd. Wpływowy „New York Herald" wręcz drwił z „napoleońskich pomysłów" Sewarda, który nabył dla Ameryki „pięćdziesiąt tysięcy Eskimosów potrafiących wypić pół wiadra tranu na śniadanie".
Postrzępiony sztandar... Sztandar na bagnetach... Sprzedana za bezcen złotodajna Alaska... Tak więc społeczeństwo dopisało cesarzowi jeszcze
214