do strzału. Gdy oddział ten znalazł się na prawym skrzydle baterii, nie salutując oficera zapytałem, dokąd się mam udać ze swymi marynarzami. Sucha odpowiedź: „Do portu wojennego”. Po tej wymianie słów Niemcy skręcili w stronę stacji meteorologicznej, gdzie nikogo nie było. Podczas odmarszu baterii słychać było uderzenia kolb w pozamykane okiennice, a następnie huki eksplodujących granatów, wrzucanych do wnętrza domu.
Po drodze mijaliśmy drobne grupy żołnierzy niemieckich. Poznaję bryczkę naszą na kołach gumowych, powozi Niemiec, pasażerami Niemcy. Co kilka kroków odbywa się fotografowanie oddziału w marszu. Skręcam wreszcie w lewo i oto widok portu wojennego, jak też inny od tego, jak go widywałem poprzednio. Obok leżącego na bok „Gryfa” i wywróconego dnem do góry „Wichra” dwa wodnopłaty niemieckie, na cumach holowniki niemieckie. W rejonie portu dostrzegam wśród licznie już przybyłych oddziałów wielu kolegów i znajomych. W pewnej chwili następuje wśród obecnych oficerów pewne ożywienie. Z ust do ust przekazuje się szeptem: „Szwaby odbierają broń osobistą”. Jak fajerwerki, ponad falochronem wylatują w górę i do wody tak pistolety, jak również kordziki.
O godz. 11.00 po porozumieniu z oficerem niemieckim komandor Majewski awizuje: „Pan Admirał Unrug pragnie pożegnać się ze wszystkimi oficerami i szeregowymi”. Do zebranych w szykach zwartych oddziałów, dziękując za bohaterską postawę, w krótkich, pełnych Otuchy słowach po raz ostatni na Helu przemawiał Dowódca Floty.
Tuż przed zapadnięciem zmierzchu przystąpili Niemcy do przetransportowania oficerów drogą wodną do Gdyni. Ja z serdecznym kolegą kpt. Stanisławem Kieszniewskim trzymaliśmy się razem. Na zatoce szalał sztorm; motory ciężko pracowały, a w podpokładowej messie pijani oficerowie niemieccy hucznie ucztowali zwycięstwo.
Późnym wieczorem dnia 2 października holownik „Albert Forster”, na którym płynąłem, przybił do mola w Gdyni. Miasto pogrążone było w ciemnościach. Miejsce wyładunku oświetlają reflektory pojazdów wojskowych. Ze stojących na bocznych torach wagonów towarowych wysypują się pospiesznie uzbrojeni żołnierze niemieccy [...] Wyładunek i przejście do szyku marszowego załatwiono stosunkowo szybko.
Przed ruszeniem kolumny z miejsca, zapytano „grzecznie”: czy ktoś z obecnych nie czuje się źle i czy nie zechciałby skorzystać z przejazdu samochodem. Ogólne milczenie. Silniejsi podchwytywali słabszych pod rękę, oferując swą pomoc. Ubezpieczenie kolumny w marszu, jak również wszystkich skrzyżowań z trasą przemarszu, szczególnie Silną miało obsadę zbrojną, wzmocnioną środkami motorowymi jasno oświetlającymi drogę. Skrzyżowania ulic obsadzone były przez samochody i motocykle wojskowe. Wszystkie bramy domów pozamykane.
Po upływie mniej więcej godziny znaleźliśmy się przed gmachem
186