r ś - Bać się? A czegóż? To oni się boją. Mnie dość popatrzeć. Nie krzy-| czeć, nie rugać - tylko oczami w oczy. To lepsze od wszystkiego, i Wierzę! Trzeba tylko mieć takie oczy!
f Chodzimy więc po deptaku. Między owe rude, uschłe świerczki - po-| dobne żywcem do wystawionej na kuchenny ganek, osypanej z igieł miej-\ skięj choinki na wiosnę - wciska się krajobraz daleki, zamknięty w głębi 1 najpiękniejszym chyba pasmem Uralu. Wprost naszej kretowiny bieleje [ jego wysoki, stożkowaty szczyt, sproszony śniegiem i opylany, zależnie od pory dnia, wszystkimi kolorami tęczy. Dzieli go od nas szeroko wy-| mulony jar Workuty i bezkresna otchłań tundry, i Mamy tu już przed sobą cały sangrodek jak na patelni. Widać stąd | dobrze dalsze, przez mężczyzn zamieszkane ziemianki, pełne takich sa-j mych jak my rekonwalescentów. Jest wśród nich wielu Polaków. W za-j sadzie nie wolno nam z nimi rozmawiać, choć deptak jest wspólny i oni i chodzą tak samo j ak my, od klatki z wariatami po zonę. Z początku prze-
! strzegałyśmy tego. Wiedziałyśmy dobrze, że mała jak z bajki, darnią obłożona chatka Rozy nie darmo gapi się w naszą stronę czterema szybkami okienka. Im głośniej jednak mówi się o amnestii, tym śmielej zaczynamy lekceważyć podobne obostrzenia. Pani Ada zwłaszcza - która, gdzie j może, ćwioka teraz władzom w oczy mężem pułkownikiem - nabrała jeszcze bardziej władczych tonów i jak zwykle robi, co chce. Widzi się j ją często w towarzystwie chudego majora z piątej kretowiny. Czasem j przyłącza się do nich dowcipny sędzia z dziesiątej i smagły, milczący ; rotmistrz. Snująplany na przyszłość, komentują wiadomości, pocieszają się wzajemnie, a raczej energiczna pani Ada pociesza stetryczałego ma-: jora i innych, których tak samo jak nas męczy niepewność i plotki. Opo
wiadają sobie często, jak to będzie, kiedy się spotkają w sztabie - oczy-i wiście w sztabie - i jak zagrają w brydża.
j Ja, ponieważ w brydża nie gram, plączę się raczej na boku i chętnie | przyzostaję na drugim krańcu deptaka. Cóż - kiedy i tutaj czyha coś na j moją samotność!
Na samym skraju zony garbi się mała kretowina z uczepioną na żerdzi ogromną, czerwoną gwiazdą. Wygląda to z daleka trochę jak betlejemska szopka. Mieszka w niej groźna straż naszego sangrodka, czyli striełok z rodziną. Gdyby nietoperz mógł być blady i gdyby chorował na żołądek, miałby na pewno taką twarz jak ta, którą obnosi między nami ten - ostatni zostawiony nam na pamiątkę - przedstawiciel NKWD. Cher-
221