Z kartką tą chodzi się znowu od magazynu do magazynu, gdzie nam wydają chleb, ser, margarynę, śledzie, konserwy, papierosy i zapałki - wszystkiego na przeciąg dwóch tygodni. Chleb mamy jeszcze gdzieś dostawać po drodze. Od niepamiętnych czasów nikt z nas nie widział i nie posiadał tyle jedzenia naraz! Aż trudno uwierzyć. Worki okazują się za małe i są tak ciężkie, że je ledwie niosę. Śledzie kapią, margaryna się topi, puszki wyślizgują się spod pachy, zapałki lepią się do sera - a tu ścisk, a tu tłok i zniecierpliwienie, pchających się kilkunastu mężczyzn, zwiezionych tu z okolicznych łagrów.
- Szanowanie pięknej pani... - słyszę za sobą uśmiechnięty głos Olszewskiego. - Ot i pojedziemy razem. Pani do Buzułuka?
- Oczywiście, że do Buzułuka!
- My wszyscy do Buzułuka - odzywa się któryś. - A pani skąd?
- Ze Lwowa.
- Ja też ze Lwowa. A z której pani ulicy?
Nastrój od razu robi się przyjacielski. Ustępują mi miejsca w kolejce, chcą nieść worki, uśmiechają się życzliwie zarośniętymi twarzami...
Wreszcie około trzeciej po południu przeprawa łodzią na drugi brzeg (rzodkiewki już nie było!) i marsz parę kilometrów wzdłuż toru do przystani.
Cała zbocz ku wodzie zawalona żelaziwem, rurami, szynami, częściami maszyn, stosami belek, pakami. Gdzieniegdzie wysokie hałdy węglowego miału. Czasem przechodzić trzeba popod rozpięte i skosem ku wodzie spływające liny, po których jeżdżą naładowane wózki. A wszystko roi się od obszarpanych, brudnych, w szmaty obutych, wynędzniałych skazańców - tego bezimiennego, siwego owadu łagrów, który oblazł węglowe nasypy i rury, wózki i stosy belek, który naciąga jakieś liny, taszczy kłody, pcha kamienie i dźwiga paki...
Oto synowie ustroju, który się tak oburza wyzyskiem siły roboczej w innych krajach! Oto szczypta tej kilkudziesięciomilionowej rzeszy, którą pod byle pretekstem pozbawiono - nawet tej iluzorycznej w tym kraju - wolności i z której pompuje się teraz, za śledzia i wodę, nie pracę już, ale życie samo! Przezwali ich tylko. Siłą nalepili na nich etykietę, która rzekomo rozgrzesza i usprawiedliwia cały ten nikczemny, perfidny wyzysk. „Wrogowie porządku”. „Wrogowie reżymu”. „Wrogowie ludu”. „Szpiony i kontrrewolucjonery” - zapewne są tu i tacy. Zapewne jest tu tysiące takich, których należało zamknąć i unieszkodliwić, i ukarać. Ale
243