„W domu” czeka mnie miła niespodzianka. Oto najpoczciwszy pan Szczepan wypchał mi trawą pusty dotąd siennik. Nie mam pojęcia, skąd wytrzasnął te badyle, dość, że podarty worek spuchł jak bania, trzeszczy i kłuje wyłażącymi z rzadkiej juty kolcami. Nic to jednak! Nie będę musiała spać wprost na mokrym piasku, a wobec tego, że wszyscy śpimy ubrani, mogę przeciągle gwizdać na kolce. W ogóle same pomyślności. Uśmiechnięta łagodnie Pachecka częstuje mnie paroma łykami gorącej herbaty z borówek, które zaparzyli sobie na kolację, mam chleb, mam cebulę - więc dzieje mi się jak królowej!
Mrok spada tu na ziemię cicho i znienacka jak olbrzymi, bezszelestny nietoperz. Nagle ostygły świat klęka w zimną, od rzeki wstającą mgłę i robi się ciężki od rosy, tak jak ja od senności. Rozkładam swój kolący siennik, owijam się kocem pod szyję... Boże! Jak świetnie! Trochę mnie wprawdzie niepokoi bezpośrednie pobliże zawszonych chłopców gajowego, zwłaszcza że leżymy wszyscy ciasno, jedno przy drugim. Ale to trudno. Wesz jest najwierniejszym, nieodstępnym towarzyszem człowieka we wszystkich tych transportach. Sentymentalna, łagodna, flegmatyczna wesz. W porządku. Mnie obłażą wszy, a gwiazdy niebo. Tak widać musi być. Ostatecznie do wszystkiego można nawyknąć.
To moja pierwsza w życiu noc pod gołym niebem. Wczorajsza się nie liczy, bo nie spałam przecie. Marzyłam zawsze, by mieć nad łóżkiem szklany dach i móc usypiać pod gwiazdami. Ot... i mam gwiazdy, tyle że bez dachu... Coś się tak czasem człowiekowi spełni boczkiem na mniej więcej... Ale to nic. Leżę i szkoda mi usypiać. Puszczona samopas myśl zaczyna mi rozmakać w głowie na słodko i głupio. Nie szkodzi... Jest strasznie dobrze. Cudowny, nieruchomy spokój wszechświata nakrył mnie i garbi się nade mnąjak kaboszon indyjskiego szafiru. Niepojęte... Wszystko tam przecie trzyma się ruchem i rozpędem - skądże więc ta zatchnię-ta, bezszelestna, mroźna cisza? Jest mi powoli tak, jakby dno własnej czaszki zlewało się z tą przepaścistą, wiszącą nade mną głębią i jakbym była tak samo jak ona cała w środku zasypana gwiazdami. Nie wyczuwam już wcale, gdzie kończę się ja, a zaczyna tamto... Powoli robię się ogromna, rozległa i aksamitnie czarna...
I tak to - obsiędziona przez rosę i wszy, jak noc wyścielona gwiazdami - usypiam nad Amu-darią....