0336

0336



ści doprowadzeni ludzie - zaczęli łupać na szczapy i palić deski podłogi. Wandalizm - prawda? A przecie, jeśli się kto potrafi wmyślić w rozpaczliwe położenie kilkuset zmarzniętych, głodnych, bezbronnych ludzi, puszczanych w grudniu na taką krupą pokrytą już rzekę, w determinację matek, niemogących dać choremu dziecku łyżki ciepłej strawy, w kurcze chorych kiszek i żołądków, wreszcie w te dłużące się w nieskończoność noce i dnie - ten nie tylko zrozumie, rozgrzeszy, ale uzna w dodatku, że zrobiłby wtedy to samo!

Ów brak opału i ognia nie był niestety szczytem wszystkich dopustów tego upiornego transportu. Zaczynają się deszcze. Drobne, przemieszane z tumanem wędrującej razem z rzeką mgły. Rzeka znika w mętnym oparzę i widać już tylko jej żelaziste, kotłujące się wściekle tuż pod nami piany. Brezenty, obciążone zbierającą się w ich zagłębieniach wodą, rwą sznury i razem z jeziorami zebranej w nich wody obsuwają się ludziom na głowy. Wydźwignięcie na górę i umocowanie na nowo takiej olbrzymiej, ciężkiej płachty, jest robotą na pół dnia. W dodatku nie obeszło się bez tego, by, sparciała i łatana, nie popękała przy tym w kilku nowych miejscach. Ze szpar tych cieknie więc teraz stale spływająca po brezencie deszczówka. Ludzie żyją jak pod tuszem, przemokli, niemający ani gdzie, ani przy czym szmat wysuszyć.

W izbie chorych ścisk coraz większy. Czekający w kolejce na badanie mdlej ą czasem, waląc się na tamtych na podłodze. Dzieci płaczą dzień i noc, chorzy jęczą w gorączce i kaszlą. Powietrze tu straszne, mimo że przeciąg dmący spod drzwi wymiata smród razem z ciepłem. Mamy tu tylko poważnie chorych, takich, którzy muszą załatwiać się w izbie. Jedno dziecko ma koklusz i wymiotuje na inne, leżące z anginą obok.

Pod pryczą dogorywa Marysia W...ska. Leży dosłownie pod łóżkiem. Nie było dla niej miejsca gdzie indziej. Przydźwigała ją tu z dna barży na plecach Helena, bo ona sama nie miała siły iść. Jeszcze w Starobielsku dziewczyna ta była zdrowa i tęga jak dąb. Dziś kończy się na rozpadową gruźlicę płuc i po prostu gnije za życia. W sowieckim szpitalu przeszła dwie bardzo ciężkie operacje, ale rany nie chciały się już goić. Kiedy ją Helena z Marysią przytaszczą na opatrunek do ambulatorium, kiedy doktor rozmota kilometry zaropiałego bandaża i zacznie przemywać te rany, trudno wprost pojąć, jakim cudem życie kołacze się jeszcze w tym nieszczęśliwym stworzeniu! Cierpliwa jest przy tym i cicha. Ostrzyżone po tyfusie włosy jeżą się wokół małej, smutnej głowy, zmieniając

342


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
57760 PICT0064 (8) Zaraz potem z Ogrodowej na tamto podwórze wpadli ludzie i zaczęli łapać wózki i d
skanuj0021 (198) 50 mocą Szatan skusił Ewę i za jego przyczyną wyszliśmy na zewnątrz, zaczęliśmy życ
Przedmowa Bezprecedensowy rozwój techniki mikroprocesorowej doprowadził do nowego spojrzenia na proc
p67 Chądzyński Region i jego rozwój 07 Rozdział 2. Teoretyczne podstawy rozwoju regionalnego t lokal
swi01 Wszystko zaczęło się na kiermaszu. To właśnie nad Talonem w głowie kd. sekretarza (pierws
Badanie kliniczne Każde badanie, którego uczestnikami są ludzie, i które ma na celu odkrycie
doprowadzających czynniki do chłodnicy. Na rysunku 5, na którym przedstawiono chłodnicę widoczne są
Rasizm, doktryna głosząca, że ludzie dzielą się na rasy nie tylko ze względu na cechy somatyczne (bu
04 06 ści. Rzeczywiste pomiary opierają się na założeniu, że sygnały mają kształt prawie idealnie
tresc zadania Zadanie - Sposoby adaptacji człowieka do skrajnych warunków klimatycznych Ludzie osied
16 Jan Krzysztof Solarz - skupianie się na tym, jak ludzie myślą, a nie na faktach empirycznych, a w
7 (11) jpeg 372 Barbara Wagner ści) nie mogą być przerzucane na pracownika, co znaczy obciążenie nim
SREDNIK Zabłysły latarnie, ludzie rozbiegli się na wszystkie strony, podkowy końskie zastukały na

więcej podobnych podstron