POWRÓT CARA-WYZWOLICIELA
z ochrony nie zwracał uwagi na podejrzanie „obdartego, niechlujnie ubranego młodego człowieka" (tak go opisała gazeta „Nowoje wriemia"), wałęsającego się koło domu. Podjechała kareta Lorisa-Mielikowa w asyście dwóch konnych kozaków. Kiedy hrabia wyszedł z powozu, młody człowiek rzucił się ku niemu. Wyciągnął spod palta pistolet i wystrzelił z bliska.
Kula prześlizgnęła się po szynelu hrabiego, rozdarła płaszcz i mundur. Spodziewając się kolejnego wystrzału, energicznie padł na ziemię, potem równie błyskawicznie skoczył na równe nogi. Na oczach osłupiałych kozaków rzucił się ku strzelającemu i powalił go. Kozacy oprzytomnieli i popędzili na pomoc, a dzielny generał przekazał im zamachowca.
Petersburg po raz pierwszy od wielu lat oklaskiwał przedstawiciela władzy. Odwaga generała spodobała się społeczeństwu.
Sam jednak bojowy generał musiał zauważyć dziwną ślepotę ochrony, która nie dostrzegła przechadzającego się terrorysty.
W gazecie „Nowoje wriemia" 22 lutego pisano:
Salutowali w chwili, kiedy należało schwytać złoczyńcę i zwrócić uwagę na
blisko stojących.
Człowiekiem, który strzelał, okazał się Żyd, mieszczanin Hipolit Mło-decki z małego miasteczka Słucka w guberni mińskiej. Potem wyjaśniło się, że działał na własne ryzyko, bez sankcji „Narodnej Woli". Od razu jednak wszystko przypisano, oczywiście, potężnemu „KW" i uznano za kontynuację „5 lutego". W zagranicznych gazetach pisano o rychłym upadku dynastii.
Loris nakazał bez zwłoki, bez żadnego sądu, tak jak to przyjęte jest na wojnie, powiesić Młodeckiego. Jednakże cesarz polecił działać zgodnie z prawem. Wedle nowego, mającego nader wojskowy charakter prawodawstwa wszystko trwało dwadzieścia cztery godziny. Wieczorem zakończono śledztwo, rano odbył się sąd i tegoż dnia Młodeckiego zawieziono na szubienicę.
Natychmiast po zamachu do Lorisa zgłosił się znany pisarz, Wsie-wołod Garszyn, który jako ochotnik walczył w wojnie na Bałkanach. Ku zdumieniu generała Garszyn przyszedł błagać go o ułaskawienie Młodeckiego. Mówił, że ułaskawienie „wszystko uratuje!" Tego generał nie był w stanie zrozumieć.
Młodeckiego stracono na placu Siemionowskim. Był słotny, wilgotny, lutowy petersburski poranek. Przyjrzeć się tej egzekucji przyszedł Fiodor
398