ciężko i - co najgorsze - gorzko. Po głupiemu, dziecinnie... Coś jakby na samym dnie serca zatajona pretensja do Gromnicznej! Że tego to już naprawdę można nam było oszczędzić! Bo właściwie po co? Po co nas było gnać tyli świat - na darmo? Co komu z tego przyszło?
Co komu z tego przyszło?
Dopiero za parę tygodni miałyśmy się tego dowiedzieć i wtedy - za tę naszą niewczesną, krótkowzroczną gorycz - bardzo pokornie przeprosić Tę, która na wszystko, z wilkami włącznie, ma swoje litościwe sposoby...
Jest zatem luty... Wietrzny, błękitny luty nad piaskami. Umiemy już sporo po uzbecku. Zrobiłam sobie słowniczek. Mam już około trzystu słów, którymi operujemy wcale zaradnie.
Poza tym nic nowego. Nasz cherlawy brygadier konkuruje o rękę Heleny w dalszym ciągu. Nie zraża go ani mąż w germańskim pienie, ani nieukrywający wcale swego lekceważenia i irytacji ideał... Ma to jednak i swoje dobre strony. Ponieważ przyłazi do nas często, ponieważ często zwinięty w kolorowy kłębek pod ścianą bywa bardzo rozmownie usposobiony, możemy niekiedy wyciągnąć z niego jakie takie wieści o wojnie.
Toczy się to wojnisko gdzieś tak strasznie daleko stąd, tak niczego o nim nie wiemy, że chwilami wydaje się nam prawie - nieprawdą. Najdziwniejsze jednak, że wnosząc z dość głupawych zresztą biuletynów naszego Uzbeka - prawdą jest i ona sama, i to nawet, że się Rosja trzyma i jakoś nie chce wywracać. Przecie miała się rozlecieć do kilku miesięcy! A tu - choć Niemiec lezie w nią jak w masło, choć zajął już setki tysięcy kwadratowych mil - ani śladu tego przewrotu, ani śladu rewolucji, która - opierając się na tym, czego się człowiek nasłuchał po celach od własnych ich ludzi - powinna była wybuchnąć z żywiołową siłą po pierwszych sukcesach Hitlera.
Ale z Rosją zawsze tak... Nikt jeszcze nigdy nie przewidział, nie obliczył, nie wywnioskował, jak ten grząski, zatajony, azjatycki kolos zareaguje na te czy inne wahnięcia dziejów. Rosja była zawsze i będzie - tak sobie, jak światu - ponurą niedocieczoną mylącą zagadką jedną wielką niewiadomą o zupełnie przypadkowych, nieobliczalnych odruchach. A przecie, jakkolwiek wiedziałyśmy o tym dawno, słuchając naszego Parysa, pytamy same siebie: czemu te uciśnione, głodne rosyjskie masy biją się jeszcze w obronie reżymu, którego nienawidzą? Gdzie logika? Gdzie powód? Co się stało? Dlaczego?
I odpowiedź znajdujemy tylko jedną: widocznie nienawiść do Ger-
414