ustawić go przy nabrzeżu. Już z morza wysłałem do Zarządu radiodepeszę, że jestem chory i nie spodziewam się szybkiej poprawy. Odpowiedziano mi, że jestem przeniesiony na „Pułaskiego” i że dowództwo „Piłsudskiego” zostanie powierzone kapitanowi Borkowskiemu, który właśnie wybierał się na „Batorego” do Monfalcone i nawet odesłał tam swoje cięższe bagaże.
Zdałem statek. Żona składała mi rzeczy. Czułem się tak źle, że nawet żal z powodu opuszczenia statku, w którego budowę włożyłem tak wiele pracy i do którego przywiązałem się, nie miał dostępu do mojej świadomości. Było mi wszystko jedno, byle mieć spokój, położyć się i z nikim nie rozmawiać. Jednak po przyjeździe do domu w ciągu pierwszego dnia temperaturę miałem normalną, tylko byłem bardzo słaby. Zaczynałem myśleć, że choroba ustąpiła. Było inaczej. Musiałem leżeć jeszcze przez 6 tygodni, temperatura nieprzerwanie była wysoka, nie mogłem ani jeść, ani spać i dużo kłopotu sprawiłem żonie, gdy przez całą noc pociłem się, niezwłocznie jak tylko zaczynałem zasypiać. Doktor mnie leczący był zdania, że są to objawy tyfusu brzusznego, aczkolwiek analiza krwi tego nie wykazała.
Przy tej sposobności dowiedziałem się, że zainteresowanie sprawami „Piłsudskiego” było duże. Podczas podróży inauguracyjnej pogodę mieliśmy przez cały czas bardzo dobrą, ale oczywiście na oceanie rzadko bywa zupełnie spokojnie, a zwykle jest fala pozostała po wietrze lub powstała na skutek wiatru w dalszej części oceanu, z której rozchodzi się nieraz bardzo daleko. Żresztą mieliśmy przez parę dni wiatr o umiarkowanej sile, statek się przechylał, ale — według mego zdania — najzupełniej normalnie, i pod żadnym pozorem nie mogłem się zgodzić, że przechyły są nadmierne i nawet niebezpieczne dla statku. Niemniej ktoś puścił plotkę o wadliwej konstrukcji statku i jak potem mogłem stwierdzić, plotka ta rozpowszechniła się szeroko.
Do tego stopnia, że gdy byłem chory, komandor Jacynicz który przyszedł mnie odwiedzić, zwrócił się do mnie z zapytaniem w tej sprawie. Przy tym poinformował mnie, że uczniowie Gimnazjum Zegarskiego w Gdyni podzielili się na dwie grupy: jedna grupa twierdziła, że zeszedłem ze statku z obawy o swoje bezpieczeństwo, druga zaś twierdziła, że jestem rzeczywiście chory. Zanadto źle się czułem, żebym mógł z tego
403