ŚMIERĆ CESARZA
Sofia Pierowska opowiedziała potem, jak student Hryniewiecki
przechodząc koło niej, kierując się już ku fatalnemu miejscu, nieznacznie, ledwie dostrzegalnie uśmiechnął się do niej... Nie widać było po nim ani cienia strachu czy niepokoju, szedł na śmierć w absolutnym spokoju ducha.
Podobnie jak przedtem Frolenko... Radosna śmierć, fascynujące objęcia terroru. „I ofiary za ofiarę nie poczytywać, i tylko gwoli ofiary żyć" - pisał dekabrysta Aleksandr Jakubowicz, zamierzający zabić ojca Aleksandra II, cara Mikołaja I.
Ale swoje pozycje nad kanałem zajęło tylko trzech miotaczy. Zniknął ten, który miał jako pierwszy napotkać karetę - robotnik Timofiej Mi-chajłow.
Poczuł, że nie potrafi rzucić bomby i wrócił do domu, nie dochodząc nawet na miejsce.
Teraz pierwszym okazał się Rysaków.
Około godziny drugiej byłem na rogu Newskiego i kanału, a do tego czasu łaziłem albo po Newskim, albo po przylegających ulicach, żeby niepotrzebnie nie zwracać uwagi policji patrolującej kanał. (Rysaków)
Podczas gdy miotacze zajmowali swoje stanowiska, Pierowska przeszła przez most Kazański na przeciwną stronę kanału, „gdzie znajdowała się podczas obu wybuchów".
Z tamtej strony wąskiego kanału czekała na akt finalny. Wdzięczny widz mającego nastąpić rozlewu krwi.
Godzina druga dziesięć. Pałac Michajłowski.
Cesarz pożegnał się z wielką księżną Jekatieriną Michajłowną. Jak zwykle spędził u kuzynki około pół godziny. Widać rozmowa znowu nic nie dała. Ale wielki książę pozostał, by nadal przekonywać wielką księżnę.
O drugiej piętnaście Aleksander II wyszedł. Sadowiąc się w karecie, rozkazał stangretowi:
- Tą samą drogą - do domu.
Kareta skręciła nad Kanał Jekatieriński. Za nią podążyła dwójka sań z Dworżyckim, kapitanem Kochem i policjantami.
Stangret smagnął konie i kareta znowu popędziła jezdnią. Z lewej strony ciągnął się kanał, wzdłuż brzegu krata i przylegający doń wąski chodnik. Z prawej - mury ogrodu otaczającego Pałac Michajłowski i trotuar.
Ludzi mało. Jakiś chłopczyk niósł ogromny kosz z mięsem, dwaj młodzi czeladnicy dźwigali kanapę i jakaś młoda kobieta...
457