Bomba 499
w nowym światowym porządku supermocarstw, które mogły się zgodzić na denazyfikację Niemiec, lecz nie na reparacje dla Polski. Kiedy zabrakło Hitlera, ujawniły się gigantyczne rozbieżności.
Kiedy po zakończeniu posiedzenia Stalin postanowił udać się na przechadzkę po ogrodzie, jeden z brytyjskich delegatów zdumiał się na widok „plutonu radzieckich żołnierzy, z pistoletami maszynowymi, w szyku bojowym, ogromnej liczby ochroniarzy i funkcjonariuszy NKWD. Wreszcie pojawił się „Wujaszek Joe” w otoczeniu swoich zbirów, a za nim kolejny oddział żołnierzy. Ogromny oficer, który podczas sesji siedział zawsze obok niego i najwyraźniej kierował ochroną, biegał dookoła, rozkazując żołnierzom, by obstawili wszystkie alejki”. Po przejściu kilkuset metrów Stalin wsiadł do samochodu.
Osiemnastego lipca o 20.30 Churchill przyszedł na kolację do willi Lu-dendorffa i zauważył, że Stalin jest chory, „fizycznie wyczerpany”. Paląc razem cygara, rozmawiali o władzy i śmierci. Stalin przyznał, że monarchia zapewnia spoistość Imperium Brytyjskiemu, zastanawiając się zapewne, jak spoić w jedną całość własne.1 Okazując się kiepskim analitykiem, przewidywał, że Churchill wygra wybory z przewagą osiemdziesięciu miejsc. Potem powiedział, iż ludzie na Zachodzie zastanawiają się zapewne, co będzie, kiedy umrze, ale „wszystko zostało przygotowane”. Wybrał „dobrych ludzi, gotowych zająć” jego miejsce.
Wreszcie, 24 lipca, nastąpiły dwa istotne wydarzenia zwiastujące rychły koniec Wielkiej Koalicji. Najpierw Churchill zaatakował Stalina za odcięcie Europy Wschodniej, powołując się na kłopoty brytyjskiej misji w Bukareszcie.
- Otacza ją żelazny płot - powiedział, próbując zwrotu, który miał się stać „żelazną kurtyną”.
- Bajki! - warknął Stalin.4
Posiedzenie zakończyło się o 19.30. Stalin wyszedł z sali, lecz Truman pospieszył za nim. Obok Stalina pojawił się natychmiast tłumacz Pawłów. Churchill, który rozmawiał o tej chwili z prezydentem, patrzył zafascynowany, jak Truman podchodzi do generalissimusa „jakby przypadkiem”.
Stalin był królobójcą, który nieustannie porównywał się z monarchami: w obecności jugosłowiańskich gości zażartował nawet: „Może Mołotow i ja powinniśmy poślubić księżniczki”, perspektywa, która z pewnością przyprawiłaby o dreszcz europejską arystokrację. Był gotów wykorzystywać monarchie, jeśli zachodziła taka konieczność, i zachęcał Titę do przywrócenia młodego króla Jugosławii: „Zawsze możecie wbić mu nóż w plecy, kiedy nikt nie będzie patrzył”.