głowy na zgrzyt klucza i wejście dyżurnego, który jej tka w ręce miskę i każe brać zupę.
Na klapie jej tobołka odczytujemy wyhaftowane granatowo jej nazwisko. Zadajemy jej jeszcze kilka okolicznościowych pytań. Nic. Jak do ściany. Orientujemy się wreszcie, że biedactwo nie jest normalne. Patrząc w nieokreślony punkt za oknem, skubie powoli chusteczkę...
Później, o wiele później, dowiedziałam się, że to była żona adwokata z Krakowa, którą razem z mężem złapano na granicy. Dostała pomieszania zmysłów. Z czasem stan jej się pogarszał. Zdeklarowała się mania religijna. Podobno umarła...
Ale to było o wiele później. Wtedy siedziała bez ruchu i skubała pracowicie chusteczkę. Widziałam ją tylko parę godzin. Potem ją od nas zabrano.
Nie było to zresztą jedyne pomylone stworzenie, jakie trzymano wtedy na Specu. Na piętrze, gdzieś nad nami, siedzi ktoś, o kim można powiedzieć, że ładnie, po rycersku zwariował. Wyskakuje biedaczysko na okno i krzyczy na całe Brygidki:
- Zanieście mojej żonie bukiet białych róż!
Aż dziwnie pomyśleć tu - w tej wilgotnej norze, wśród smrodu, wszy i paskudztwa - że były w ogóle jakieś białe róże na świecie. Trzeba dopiero oszaleć, aby je sobie przypomnieć...
Ostatniego lipca staje niespodzianie w drzwiach korpuśny, wyższy od dyżurnego nadziratiel, i w celę pada pierwszy raz to tak dobrze mi potem znajome:
- Dawaj, wsie s wieszczami - co znaczy, że mamy się zbierać, bo nas przenoszą gdzie indziej. Ja wieszczy nie mam prawie żadnych, więc zawijam w ręcznik mydło, szczoteczkę i grzebień, łapię ową cuchnącą śledziem malowaną miskę i z łyżką w ręce staję gotowa do drogi.. Szwarc ciągnie worek z piernatem, reszta, co tam która ma swojego, i ruszamy za korpuśnym.
Po dobrych kilku godzinach kolejnego czekania w jakichś przejściowych, jak się to nazywa, celach, podwórzach i korytarzach zostajemy wreszcie z grupą kilkunastu obcych kobiet przeniesione do innego bloku, do celi 21.
Wyobrażenie więzienia kleiło mi się w myśli od dzieciństwa z trzech zasadniczych pojęć: ciemność, samotność i podwodna cisza. To zatem, co się na mnie rzuciło w chwili, kiedy przestępowałam próg mojej nowej celi, było tak niespodziane, że doznałam wprost szoku!
42