Wszystko więc skończyło się tylko przestrachem, ale miałem na sobie to moje świąteczne ubranie. Było całe mokre i żadne późniejsze suszenie i prasowanie nie pomogło. Jakoś się skróciło, zmięło, a nie było mowy o innym. Trzeba więc było jechać do Petersburga w takim, tym bardziej że w razie przyjęcia do korpusu wszyscy chłopcy otrzymywali umundurowanie rządowe.
W końcu nadszedł dzień wyjazdu. Ojciec jechał ze mną. W Petersburgu zamieszkaliśmy w pokojach umeblowanych na Newskim. Odwiedziliśmy z ojcem jego brata, urzędnika Ministerstwa Oświaty. Cała rodzina stryja była na letnisku, więc tę pierwszą wizytę u stryja przypominam sobie jak we mgle, gdyż byłem całkowicie zaabsorbowany nadchodzącymi egzaminami oraz badaniami lekarskimi, które były bardzo dokładne.
Egzaminów było dużo i trwały około dwóch tygodni. Życie nasze z ojcem ułożyło się zupełnie regularnie. Rano piliśmy herbatę w pokoju, dokąd przynoszono duży samowar. Potem mieliśmy przed sobą długą i ciekawą drogę poprzez cały prospekt Newski, koło gmachu Admiralicji, przez most Mikołajewski na Wyspę Wasilewską, gdzie położony był kompleks gmachów Korpusu Morskiego. Kompleks ten wraz z nowo wybudowanym domem profesorów i wychowawców zajmował cały ogromny blok między nabrzeżem i prospektem. Tramwajów elektrycznych jeszcze wtenczas nie było, były tylko tramwaje konne i droga nasza trwała około 40 minut. Była zawsze bardzo ciekawa. W godzinach porannych ruch na Newskim nie był jeszcze bardzo wielki. Była wczesna jesień, pogodna i słoneczna. Jadąc przyglądałem się przesuwającemu się wolno szeregowi domów z bogatymi wystawami. Najokazalej przedstawiał się sklep gastronomiczny Jelisiejewa, przed którego wystawą można było stanąć i przez dobre pół godziny podziwiać przepiękne owoce krymskie i inne smakołyki, z których Rosja dawna słynęła. Bardzo polubiłem to miejsce — początek Newskiego, gdzie go przecinała ulica Morska, prowadząca na plac Pałacu Zimowego, oraz wylot Newskiego, zakończony perspektywą Admiralicji. W tym miejscu szyny tramwaju skręcały wzdłuż Ogrodu Aleksandrowskiego, potem przebiegały długim bulwarem koło koszar któregoś z pułków kawalerii i na koniec wybiegały ku mostowi. Perspektywa Newy w tym miejscu jest przepiękna. Z mostu widać było oba zakute w granit brzegi, widać było, jak
27