55
Siódmego grudnia 1949 roku Stalin wrócił do Moskwy, akurat w samą porę, by zdążyć na dwa doniosłe wydarzenia: przyjazd nowego chińskiego przywódcy, Przewodniczącego Mao Tse-tunga, i obchody swoich siedemdziesiątych urodzin. W południe 16 grudnia Mao, który w styczniu zajął Pekin, przybył na Dworzec Jarosławski, gdzie powitał go Mołotow i Bułga-nin w swoim marszałkowskim mundurze.1 Wizyta zaczęła się niezręcznie, i tak samo się skończyła. Mao zaprosił Rosjan na chiński posiłek do pociągu, lecz Mołotow odmówił. Mao nadąsał się, a jego dąsy miały urosnąć do rozmiarów Wielkiego Muru. Wysoki, kościsty Mao, zdjęty lękiem przed wielkością Stalina, a jednocześnie pełen pogardy z powodu jego braku poparcia i nieznajomości Chin, został zabrany bezpośrednio na daczę Stalina w Lipkach.
O 18.00 Mao i Stalin spotkali się po raz pierwszy w „Kąciku”. Dwaj komunistyczni tytani stulecia, fanatycy, poeci, paranoicy, chłopi wyniesieni do rządzenia imperiami, których historia była ich obsesją, bezlitośni mordercy milionów i dyletanccy dowódcy wojskowi, zamierzali urzeczywistnić najgorszy koszmar Ameryki: traktat chińsko-radziecki, który miał być ostatnim wielkim osiągnięciem Stalina. Mimo to przyglądali się sobie chłodno z olimpijskich wyżyn swej megalomanii. Mao poskarżył się, że „przez długi czas odsuwano go na bok”.
Mao przywiózł cały zestaw chińskich podarunków i kilkanaście skrzyń ryżu. Lakierowane ozdoby nadal wiszą na ścianach mieszkania Mołotowa przy ulicy Granowskiego, a Stalin rozdzielił ryż pomiędzy swoich dworzan. W zamian przekazał chińskiemu przywódcy nazwiska radzieckich agentów w chińskim Politbiurze. Po powrocie do Pekinu Mao szybko się z nimi rozprawił.