wprawdzie na więziennym barłogu obok paraszki, ale przywiązała sobie do rogu poduszki strzęp lila wstążki, lila strzępem związuje więzienną koszulę pod brodą, a ponieważ ma łeb z powodu wszy golony na nulkę, owija głowę białą szmatą i wtyka kokieteryjnie kłak starych wyczesków po obu stronach twarzy i nad czołem. Chce być ładna w łóżku. Dawny, zawodowy nawyk. To nic, że za parę papierosów myje za dyżurne podłogę pod paraszką. To nic, że wyjada resztki z cudzych misek, że żebrze o zaśliniony, cudzy niedopałek. Najważniejsze, że miała kiedyś białego lisa, mieszkała u George’a i okradła raz rosyjskiego generała.
Ton ścianie pospolitych nadaje jednak Krzywa Jóźka, stwór niewiadomego wieku, ułomny, o bladej cerze, bezrzęsych oczach i twarzy goyow-skiego karła. Miedziana grzywa prostych, niesłychanie gęstych włosów zwisa jej aż na ramiona. Przeważnie siedzi na łóżku, w rozchełstanej na chłopięco płaskiej piersi więziennej koszuli, poważna, godna, niepodno-sząca głosu. Z niewiadomych nam bliżej powodów jest tu autorytetem. Krzywa Jóźka umie uciszyć najbardziej zażartą kłótnię bez krzyku. Umie w niedzielę zabronić zbyt wyuzdanych piosenek, położyć kres żartom i przycinkom skierowanym w stronę „ulicy Legionów”. Krzywej Jóźce nie można dać niedojedzonej zupy czy niedopalonego papierosa. Można ją poczęstować jak damę. I przyjmie to jak dama. Ręce ma małe, białe, piegowate, dziecinnie kruche, ale w zawodowej złodziejskiej robocie pono niezawodne. Ma też famę niezrównanej kochanki. I siedzi za kochanka, którego nie wydała policji. Dyżury za nią robią inne. To się rozumie samo przez się...
Obok niej Mańka. Wydra, jakich mało. Wielokrotnie karana złodziejka. Jest smagła jak cynamon, mocna, o powidlano czarnych włosach, lśniących jej grubym warkoczem na karku. Ma bluzkę z pomarańczowego, spełzłego atłasu, oczy czarne, inteligentne, skrzące się łajdackim sprytem i zajadłością. Chce wyjść z więzienia, choć na „jedne pół godziny”, żeby zabić bratową, która jej odbiła kochanka. Więcej jej czasu na to nie trzeba. Potem wróci i mogąją wtedy skazać na śmierć. Mniejsza o dziecko, które kocha do szaleństwa. Czasem ktoś z rodziny przyprowadza je pod więzienie. Przez szpary między deskami można jednym okiem widzieć stąd skrawek ulicy. Złodzieje na wolności znają to miejsce, a to, co tu siedzi, to przeważnie stali bywalcy Brygidek. Zatem na ów róg naprzeciw okien przyprowadzają jej czasem dziecko. Wtedy Mańka szaleje! Wyskakuje na okno, obija się o nie, wali głową w kratę, szuka okiem
53