Przybliżając się do Czech, nie chciał prosto na swe biskupi stwo jachać, ale się udał do Polski do księcia polskiego Bo| lesława Chabrego [37], który napierwej koroną królewską Pólf skę ozdobił, który go już przedtym znał i wielce miłowała Przyjęty jest z wielką czcią od Bolesława, jako człowiek święi ty. I stamtąd wysłał do prażan i do Czech posły swe, jeśli *b^ go za biskupa i za pasterza swego znać i przyjąć , i poprawi® się chcieli. A oni, iż byli w niejakiej wojnie, czterech bracie! rodzonych św. Wojciecha zabili [38] i tego się bojąc, aby sięl jue mścił krwie braciej swojej, i w dych obyczajach a starych! grzechach leżąc, wskazali do niego, aby się do nich nie uka-| zował, iż tego żadną miarą widzieć ani mieć za pasterza chcieli! który ich już kilkakroć odbiegał. A na przyczyny,, dla których! to uczynił, nie pamiętali. Z onej odpowiedzi był wesoły św.l Wojciech, iż go Pan Bóg sam z onego węda rozwiązał. Dopie-^ ro i arcybiskupowi mogunckiemu, i papieżowi [39] pisał i sprą-1 wę dał, jako go próżno do tych ludzi upornych i nieukaranycfej trudzili, którzy go na koniec znać za pasterza i przyjąć nięl chcą. A Bolesław książę polskie papieża prosił, aby mu go za arcybiskupa do Gniezna dał, wtenczas gdy stolica po RobercieJ pierwszym arcybiskupie osierociała [,40]. Tam w tym jako ; głównym mieście, jako pasterz nawyższy wszytkiej Polski,! Polaki, nowe chrześcijany w wierze świętej posilił, zbawienną ; im drogę ukazując i ojcem ich w Bogu tu na ziemi i w niebie j patronem zostając; których i pieśni onej Bogarodzica nau- > czył[41].
Potym słysząc, iż w Prusiech byli srodzy poganie i moż- \ ni [42], którzy królom polskim wielkie i trudne wojny zadawali, ludzkiego zbawienia i chwały Chrystusowej rozmnożę- • nia pragnąc, Bolesława prosił, aby go do Prus wodą na nawró- j cenie pogaństwa do wiary Chrystusowej wyprawił. Acz mu | żal było barzo z ziemie swej tak drogi skarb wypuścić, wszak-że bacząc tak wielką i pilną około dusz ludzkich posługę, uczy- i nił to: wyprawił go wodą, dobrze szkuty opatrzywszy. Dwu i z sobą towarzyszów kapłanów wziął Wojciech święty, Gau- j dencyjusa i drugiego [43], na tę drogę już z tym umysłem I
|||iąc,;iż abo-one pohańce nawrócić, abo wżdy mężną i której Kąp;.pragnął; śmierć za Chrystusa podjąć miał. O nienasy-fcoite »miłoś.ci-Bożei serce, małoliś już był prac dla Chrystusa Ktoncię z Polski wygania? Izali niewdzięczność jaka Str<^liekarność; owiec twoich? Nic takiego, jedno uprzejma ^m^śe.kuŁęhrystusowi, którąś chciał na pozyskaniu dusz ludż-Męh i pa swej krwi rozlaniu pokazać. Wysiadł Wojciech świę-^atea^ffzysTmi na jeden wysep, który Wisła w Prusięćh plami "i^tam się modląc [44], gdy sobie szczęśliwego weszćia maffibsługę Pańską prosili, Prusacy je niektórzy wypatrzyli Hipteho. się "do nich przewiózszy, ujźrzęli ludzie dziwne, nie-B^anekw odzieniu mniskim, ale jako owieczki pokorne; i umy-pflfesilaroo imać. Tedy jeden z nich, nagorszy, cicho schodząc [na.świ Wojciecha, który wtenczas psałterz mówiąc, drogę swo-Ijjlp^u Bogu polecał, okrutnie go wiosłem z tyłu miedzy ło-Ipatki pderzył. Padł o ziemię św. Wojciech, a oni wołali: „Co tu |ez§micie? Uciekajcie stąd, pozabijamy wasyi pomęczemy Im^Ko". A św. Wojciech, on wielki ból cierpiąc,'dziękował Panu Bogu w sercu swym, mówiąc: „Bych dobrze więcej w tej mppfllmliiezyskał, i na tym jednym wielkim upominku rany Ip^^^rpienią dla Pana mego Jezusa ukrzyżowanego przesta-poczeka j. mężu święty, uczci cię Pan Bóg więtszymi łaski swej w męczeństwie dary.
przedsię z onej pruskiej ziemie nie chciał, ale szedł do jednego miasta, 'jadzie był z jazd, ludzi wielki do przekupna. Obstąpili je ludzie oni srodzy pytając: „Coście zacz, co chce-■Wojciech powiedział: „Idziem z Polski, niosąc JyĘm zbawienie wasze-, sługam jest Boga żywego, co stworzył jnmpojki' ziemię* i wszytko, ; ćó jest na nich. Poznajcie Pana IBbga fjądiiego, a wybawicie dusze wasze z mocy piekielnej Szołowskiej; wierzcie w Jezusa, który świat odkupił, a chrzcijcie.; się na grzechów waszych, odpuszczenie^. Takie i ine Ewan-Splijej,, świętej słowa gdy chodząc po wsiach i miastach rozsiewał. Prusacy się śmiali, a słuchać me chcąc, kazali; im z zie-||^feyniść,ii.rozkazując pod utratą gardła i majętności,/aby 8agpreb-rio gospody nie przyjmował. Szli wzgardzeni z miasta,
47