wodę motorówki. Natychmiast udałem się do oficera wachtowego z prośbą, aby zezwolił mi udać się chociaż do portu na Oksywiu w celu skontaktowania się z bratem i przekazania listów. Po otrzymaniu zezwolenia udałem się na pokład motorówki. W porcie wojennym na Oksywiu miałem na tyle czasu, aby napisać do brata kilka słów i wręczyć pismo bosakowemu motorówki z „Burzy”, z prośbą o doręczenie bratu wraz z listami.
Był to ostatni mój kontakt z bratem, gdyż za niecałą godzinę „Burza”, „Grom” i „Błyskawica" odkotwiczyły i wzięły kurs na Anglię.
Wracając motorówką na okręt z portu Oksywie wraz z dowódcą kmdr por. de Waldenem, domyślałem się z posępnego oblicza dowódcy, że zadanie, które przypadło „Wichrowi” do wykonania, nie było łatwe. Odkot-wiczenie „Burzy” śledziłem przez lornetkę. Widziałem brata stojącego w pogotowiu za działem nr 4 na rufie okrętu. Było mi smutno, że nie mogłem się z nim zobaczyć i pożegnać.
Z bratem łączyły mnie serdeczne więzy, ponieważ jednakowe mieliśmy upodobania i przeżycia. Po śmierci ojca miał 7 lat, stale marzył o tym, aby uzupełnić średnie techniczne wykształcenie, którego w cywilu nie zdołał ukończyć. Jako starszy brat pomagałem mu troćhę materialnie. Szkołę specjalności artyleryjskiej, na którą został wyznaczony wbrew swojej woli, ukończył z pierwszą lokatą.
Po jego odjeździe ogarnęła mnie jakaś pustka. Popołudnie 30 sierpnia i dzień następny, me przyniósł specjalnych wydarzeń. Piękny wieczór 31 sierpnia był dla mnie bardzo smutny, bo planowane spotkanie z bratem diabli wzięli. Niektórzy koledzy udali się na ląd. W ostatniej chwili, kiedy odbijali od burty, żałowałem, że i ja nie pojechałem. Szczęśliwców, którzy pojechali tego dnia na ląd i to z maskami przeciwgazowymi, nie było wielu.
Od dłuższego czasu wyjścia na ląd były ograniczone. Siedząc na okręcie myślałem o tym, że zbliża się 1 wrzesień, a nie miałem pewności, czy zostanę przyjęty na szkołę podchorążych w Bydgoszczy; o przyjęcie do szkoły czyniłem starania.
O godz. 22 zwolniona część załogi powróciła na okręt. „Wicher” w nocy z 31 sierpnia na 1 września stał na kotwicy na redzie portu Gdynia— —Oksywie, jakby opuszczony przez towarzyszące w dotychczasowych ćwiczeniach bojowych okręty „Burza”, „Błyskawica” i „Grom”.
Dnia 1 września świt był cichy i pogodny z unoszącą się mgłą na horyzoncie. Załoga była pogrążona jeszcze w śnie, tylko służba wachtowa na pokładzie i w maszynowni czuwała.' Około godz. 4 rozpalono dodatkowe kotły do podgrzania turbin. Byłem w pogotowiu. Gasły już ostatnie gwiazdy. Powoli wyjaśniało się niebo. Tuż nad horyzontem za chwilę miało się ukazać wschodzące słońce. Nagle od strony Gdańska dochodzi do nas grzmot dział. Chociaż nie wiedzieliśmy, że to niemiecki okręt liniowy „Schleswig-Holstein” rozpoczął ostrzeliwanie Westerplatte, to jednak do-
56