Na misji afrykańskiej nastąpiło dziwne zbliżenie się i zżycie w pracy dwóch ludzi: katolickiego misjonarza i angielskiego niewierzącego doktora. Pracowali na tym samym terenie i zaprzyjaźnili się ze sobą. Żadną miarą jednak misjonarz nie mógł przekonać niewierzącego lekarza do Boga. Zdarzyło się, że lekarz musiał na kilka tygodni wyjechać do szpitala dla chorych na trąd. Po powrocie przyszedł do księdza i rzekł:
— Ochrzcij mnie!
— Co ci się stało? Tak nagle? — zapytał misjonarz.
— Dojrzałem — odpowiedział.
— Siadaj i mów —poprosił kapłan.
— Spotkałem osiemnastoletnią Murzynkę. Okaz piękności. Dwa tygodnie temu amputowano jej ręce i nogi. Został tylko sam tułów z głową. Choroba jednak postępuje dalej. Będzie żyła jeszcze maksymalnie sześć miesięcy. Wie o tym, ale nie boi się śmierci. Normalnie o wszystkim rozmawia, uśmiecha się. Rozmawiałem z nią dużo. Wyznałem, że jestem niewierzący. Codziennie się wtedy za mnie modliła. Rzeczywistość pozaziemska nie była dla niej wcale mniej realna od tej ziemskiej. Doszedłem do przekonania, że religia, która daje człowiekowi takie przeświadczenie, nie może być nieprawdą.
lego samego dnia odbył się chrzest.
Pomyśl:
— W jaki sposób starałbyś się przekonać niewierzącego do wiary w Boga?