138
w stosunku do Boga silniej jeszcze niż kalwiniści odczuwali baptyści, a także kwakrzy.
Z drugiej strony odrodzenie — które następuje dzięki duchowi, jeśli mu wewnętrznie zawierzymy — może, jako powodowane przez Boga, prowadzić do stanu tak całkowitego przezwyciężenia władzy grzechu , że nawroty grzechu czy wręcz utrata stanu łaski stają się niemożliwe. Osiągnięcie tego stanu nie było jednak, tak jak później w metodyzmie, uważane za regułę, a stopień osiągniętej przez jednostkę doskonałości uzależniony był od jej rozwoju. Wszystkie wspólnoty baptystyczne chciały jednak być gminami »czystymi«, także w sensie nienagannego przeobrażania swoich członków. Wewnętrzne odwrócenie się od świata i doczesnych zainteresowań oraz niezbędne poddanie się panowaniu przemawiąjącego do nas w Duchu Boga, już w samo w sobie było nieomylną oznaką rzeczywistego odrodzenia, a odpowiednia przemiana warunkiem zbawienia. Nie można było na nie zasłużyć — było bowiem darem z łaski Boga — ale tylko człowiek żyjący według wskazań sumienia, mógł się uważać za odrodzonego. »Dobre dzieła* były więc w tym sensie causa sine ąua non. Widać tu, że te wywody Barclaya, których się tu trzymaliśmy, były zbieżne z doktryną reformowaną i rozwinęły się z pewnością pod wpływem ascezy kalwińskiej. Jej zasady znały sekty baptystyczne w Anglii i Niderlandach; ich propagowanie, (Barclay, a. 487). W praktyce była ona oczywiście nie do utrzymania. -Moralne i wieczne prawa uznawane przez wszystkich chrześcijan- są np. u Barclaya nawet granicą tolerancji Współcześni odczuwali ich etykę jako etykę pietystów reformowanych, z pewnymi specyficznymi cechami. -Wszystko, co dobre w Kościele, podejrzane jest o kwakierskość- — podkreśla znów Spener i zazdrości kwakrom tej opinii (Cos. Theol., III, 6,1, DisŁ 2, N. 64). Odrzucanie przysięgi z powodu jednego słowa w Biblii pokazuje już, jak niedaleko odeszła od Biblii rzeczywista emancypacja. Spoleczno-etyczne znaczenie uznawanego przez niektórych kwak-rów za podstawę całej etyki chrześcijańskiej zdania -czyń drugiemu tylko to, co chciałbyś, aby uczynił tobie- nie będzie tu tematem analizy.
154) Konieczność przyjęcia tej możliwości uzasadnia Barclay tym, że bez niej -Święci nigdy me znajdą miejsca, w którym byliby wolni od wątpliwoci i rozpaczy... I właśnie to jest najbardziej absurdalne-. Widzimy więc, że z tym wiąże się certitudo salutis. (Barclay, op. cit s. 20).
jako godnych wewnętrznego przyswojenia, wypełniało misyjną działalność Georgea Foxa.
Ponieważ jednak predestynacja została odrzucona, więc psychologicznie metodyczny charakter moralności opierał się u baptystów przede wszystkim na idei ^oczekiwania* na działanie ducha, która to idea do dziś jeszcze kształtuje charakter kwakierskiego meeting i którą tak pięknie analizuje Robert Barclay. Celem tego milczącego oczekiwania jest przezwyciężenie •naturalnej* w człowieku biologii i irracjonalności, namiętności i subiektywności. Ma on milczeć, by w ten sposób stworzyć w sobie ów głęboki spokój duszy, w którym może dojść do głosu Bóg. Oczywiście, działanie tego »oczekiwania« mogło przerodzić się w stany histeryczne, jasnowidzenie, a nawet, przy pewnych eschatologicznych nadziejach, w wybuchy entuzjastycznego chiliazmu — jak to się zdarza przy tego rodzaju formach religijności i co rzeczywiście występowało w odmianie munster-skiej. Ale wraz z włączeniem się ruchu baptystycznego w normalne, doczesne życie zawodowe, idea ta oznaczała, że Bóg przemawia tylko tam, gdzie jego doczesny twór milczy. Było to najwyraźniej efektem zwrócenia się w kierunku spokojnego p 1 a-n o w a n i a działań i orientowania ich na indywidualne poznawanie nakazów sumienia.
Ten spokojny, trzeźwy, oparty na głosie sumienia charakter przybrały formy życia późniejszych, szczególnie u kwakrów, wspólnot baptystycznych. Radykalne »odczasowanie« świata nie dopuszczało innej drogi, jak asceza. Dla wspólnot religijnych, które nie chciały mieć nic wspólnego z władzą polityczną i jej praktykami, wynikał z tego nakaz włączenia cnót ascetycznych w codzienną pracę zawodową. Przywódcy najstarszych ruchów baptystycznych byli za radykalnym odwróceniem się od świata, ale taki apostolski tryb życia niekoniecznie uważany był za oznakę odrodzenia. Działo się tak już w pierwszych pokoleniach; należały do nich zamożne rodziny mieszczańskie. Jeszcze przed