i wdzięku i lepiej świadczące o bogactwie dłoni, z której wyszły. I nie chciej, pani, czuć zazdrości o to, iż dostała ci się jedynie reszta z tego, co już z nich dałem wydrukować pod wezwaniem pana de Foix *, twego zacnego krewniaka. Te oto mają w sobie coś żywszego i gorętszego, jako iż uczynił je w samym kwiecie młodości, rozgrzany pięknym i szlachetnym żarem, o którym powiem ci, pani, któregoś
Ha! z iakąż losy ze mną igralą pustotą!
Z ciebie, Miłości, wczoray nieledwle szydziłem;
Sił mi niestało: widzę, przyznaię, błądziłem,
Zbyt strzegłem mego serca, zrzekam się go oto.
Ieślim, chcąc ie uchować, przewlókł twe zwycięstwo,
Nie mściy się na nlem za to; tern większa twa chwała;
Y skoro nie zwalczyło mnie pierwsze natarcie,
Pomnly, iż dzielny hetman y dusza wspaniała W pokonanym swym ieńcu umie cenić męztwo,
Tem więcey go szacuiąc, gdy walczył uparcie.
n
To Miłość, Miś ość sama trafiła mnie w sedno;
Widy Miłość nayognlstsza, nayobfitsza w biedy,
Iakiey ubogie serce drzwi otwarło kiedy:
Okrutna, utopiła nie strzałę swą ledną,
Ale łuk, strzały, kołczan, w biedne mole zmysły: leszcze miesiąca nie masz, lak władzę ley czulę, lak tę ziadłą truciznę w mych żyłach hoduię,
A iuż rozum, spokoyność wniwecz się rozprysły!
Ha! możeż leszcze wzrosnąć ta słodka gadzina,
Która w tak straszney męce we mnie się poczyna? Rośnij, gdy zdolesz rosnąć, y coraz to czyściey:
Żywisz się łzami, łez ci przyrzekam obficie,
Y westchnień na ochłodę, y pulsów mych bicie,
Lecz niechay zło naygorsze z początku się ziści.
m
Staiłoć się, mole serce; zbądimy się swobody.
Na co przedłużać walkę, bogdaj o godzinę?
Na to chyba, by karę pomnażać y winę:
Nie masz iuż we mnie mocy, laka była wprzódy.
dnia do ucha. Inne napisał później, na cześć swojej żony, wówczas kiedy odbywał przedmałżeńskie zaloty, i czuć w nich już niejaką małżeńską oziębłość. Ja zaś należę do tych, którzy mniemają, iż poezja nigdzie indziej nie śmieje się tak nadobnie, jak to czyni w przypłochym i swobodnym przedmiocie.
Jak gdyby dotknięcie nasze było skażone, psujemy naszym obcowaniem rzeczy same z siebie dobre i piękne. Możemy pojąć cnotę w ten sposób, iż stanie się błędem, jeśli zechcemy ją praktykować zbyt ostro i bezwzględnie. Ci, którzy powiadają, iż nie może być zbytku w cnocie, jeśli bowiem jest zbytek, nie jest to już cnota, igrają jeno ze słowami:
Rozum przez czas nieiaki stawał przy mym boku; Owo żąda odmieniec (ponoć iuż się stało!).
Bym szedł w służby, to maiąc za pociechę całą, Ze nikt ieszcze nie umknął się tego wyroku.
Ra! trza iuż uledz pono: opór tam stracony.
Kędy w rozumie szukać daremnie obrony.
Widzę, że Amor oto, niewinnego człeka.
Bez niiaklego prawa, zakuł mnie w kaydany;
Y widzę, że królowi temu od wiek wieka.
Nawet w bezprawiach lego, rozum iest poddany.
1 Mędrca nazwę wariatem, a uczciwe* szują,
Jećli dążąc do cnoty, nadto przeholują.
’ Hor. Kpi*, I. 6, 15.
- 295 -