Marshall McLuhan
Aby uzyskać potrzebną perspektywę, warto pamiętać, że Plato w Fajdrosie nie wróżył nic dobrego kulturze zrewolucjonizowanej przez umiejętność pisania. Utrzymywał, że zamiast myśleć, będzie się polegać na pamięci i że mechaniczna nauka zastąpi prawdziwą dialektykę dochodzenia do prawdy w życiu poprzez opowieść i rozmowę. Jak gdyby przewidywał bibliotekę Aleksandrii i nieskończone komentarze do komentarzy pisane przez scho-liastów i gramatyków.
Zdawałoby się, że wielką zaletą pisania jest jego zdolność ujęcia na stałe procesu myśli, tak że można myśl kontemplować i analizować. Pisane jest przekładem słyszanego na widzialne. W dużej mierze myśl wtedy staje się przestrzenna. Jednak pisanie na papierze czy na pergaminie wdrażało do zupełnie innych umysłowych przyzwyczajeń niż te, jakie łączą się z drukiem i książkami. Przede wszystkim nie znano cichego czytania, zanim gładkie, uporządkowane stronice druku nie pozwoliły na szybkie ogarnięcie ich samym okiem. Po wtóre, ze względu na trudność dostępu do rękopisów czytelnik starał się zapamiętać możliwie wszystko, co przeczytał. Prowadziło to do encyklopedyzmu, ale zarazem w ustnej wymianie poglądów rozporządzano od razu całą swoją erudycją.
Dziecko w średniowiecznej szkole swoje teksty sporządzało pod dyktando. Następnie musiało ułożyć sobie gramatykę, słownik i pomocniczy podręcznik. Kiedy pojawiły się tanie, jednolite, drukowane teksty, wszystko się zmieniło. Mechanizacja pisma dzięki taśmowej produkcji, tj. ruchomej czcionce, upowszechniła czytelnictwo i na drugi plan usunął się zwyczaj ustnej nauki.
W ciągu szesnastego stulecia istniał jednak pewien stopień równowagi pomiędzy ustną i pisaną nauką, co dla nas kojarzy się ze szczególną doskonałością elżbietańskiego dramatu, poezji i kaznodziejstwa.
W przeciwnym kierunku wigor amerykańskiej mowy i pisma w dwudziestym stuleciu jest w pewnej mierze wynikiem odwrotu od kultury książkowej i pędu do ustnego porozumienia. Nie-
literacki nurt mowy ujawnił się w tym samym czasie znacznie słabiej w Anglii i w Europie. Radio zwłaszcza zachęcało do dialogu i dyskusji. Żywiołowy ruch, wprowadzając formę seminarium i grupowej dyskusji do nauki, zyskał pomoc w prasie i w fotografii, gdyż te podkopywały monopol książki.
Przede wszystkim jednak zwyczaje ludzi interesu, dla których konferencje i dyskusje są najszybszym sposobem ustalenia metod i kolejności działania w poszczególnych gałęziach przemysłu i handlu, zachęcały znów do polegania na mowie jako środku odkrywczym. Znamienne na przykład, że fizycy atomowi tylko przez codzienną wymianę zdań mogli, jak to sami przyznali, wywiązywać się ze swoich zadań podczas ostatniej wojny.
Od dawna jest truizmem, że zmiany w kulturze materialnej powodują przesunięcia wzorców całej kultury. Starożytne drogi umożliwiły powstanie armii i imperiów oraz wydały na zniszczenie izolowane miasta-państewka Grecji. Droga jednak zależała w pierwszym rzędzie od pisma. Za rozkazem imperatora zwróconym do wielkich obszarów stało pisane słowo, łatwo przenośne.
W dziewiętnastym wieku dzienniki, a zwłaszcza kiedy wynaleziono telegraf, były zapłatą za nowe drogi i szybszy transport lądowy czy morski. Prasa wpłynęła na formy rządów, a telegraf położył kres tajnej dyplomacji. Kiedy wypadki w Egipcie czy Rosji, w Londynie, Paryżu czy Nowym Jorku zaczęły być natychmiast znane wszędzie, czas na tajne rokowania skurczył się do godzin i minut. A wielkie narodowe zbiorowości, podniecane i uczulane przez prasę, mogły natychmiast zmierzyć się ze sobą w decydującej rozgrywce.
Druk od początku sprzyjał nacjonalizmowi, ponieważ języki narodowe z ich szeroką publicznością były bardziej dochodowe dla wydawców niż łacina. Prasa doprowadziła ten nacjonalizm do szczytu. I tak jest do dzisiaj. Ale fotografia i film, podobnie jak muzyka i malarstwo są w swojej sile oddziaływania międzynarodowe. Równocześnie wiadomo, że obraz, na złe czy dobre, zdolny jest przeskakiwać bariery narodowych uprzedzeń.
57