Marshall McLuhan
przez dany instrument porozumienia oraz jego publiczność przyczynia się w znacznej mierze do szczególnego rodzaju więzi pomiędzy jednostkami. Zarejestrowany przekaz nie może być uważany tylko za pigułkę czy kuleczkę wyprodukowaną w jednym miejscu, a spożywaną w drugim. Komunikowanie się trwa bez przerwy.
Można to zilustrować przykładem wziętym ze sportu. Najlepszej grze w futbol przy udziale tylko pięćdziesięciu osób publiczności będzie czegoś brakować, jeżeli chodzi o moc komunikowania. Wielki, entuzjastyczny tłum jest niezbędny, reprezentuje on całą nieobecną wspólnotę, podobnie jak gracze odgrywają jakby sztukę, która wynosi na powierzchnię pewne pobudki i napięcia życia wspólnoty poza tym niewidoczne, pozbawione udziału publiczności. W Indiach ogromne tłumy zbierają się, aby doznać dar-szanu, który, jak twierdzą, następuje, kiedy masowo uczestniczą w jakiejś widzialnej manifestacji swego zbiorowego życia.
Nowe środki dostarczają czegoś podobnego nam na Zachodzie. Filmy, radio i telewizja wynoszą pewne osobistości na piedestał. Osobistości te egzystują nie tyle jako ludzie, ile jako typy zbiorowego życia, odczuwane i dostrzegane dzięki masowemu przekazowi. L’il Abner, Bob Hope, Donald Duck i Marilyn Mon-roe stają się punktami zbiorowej samowiedzy i komunikacji dla całego społeczeństwa. A ponieważ technika coraz bardziej poddaje i całą planetę, i treść świadomości celom sprawczej inteligencji człowieka, wypada nam pilnie baczyć na proces magicznej transformacji środków przekazu, tak aby możliwie nic się nam nie wymknęło.
Z tego punktu widzenia jest jasne na przykład, że ci, co układali kodeks moralności Hollywoodu, używali bardzo niejasnych pojęć i wyobrażeń o naturze filmu. Dzisiejsze dyskusje o cenzurze są również beznadziejnie powiązane z pojęciami zapożyczonymi tylko z książkowej kultury. A obrońcy książkowej kultury rzadko użyczali myśli któremukolwiek ze środków przekazu, jako formie sztuki, najmniej zresztą samej książce. W wyniku tego ich „obrona” mogłaby się równie dobrze odbywać na de zużytych dekoracji do dawno kręconego filmu, bo nie ma ona wpływu na obecną sytuację.
Kiedy napisałem kilka lat temu The mechanical bride, nie zdawałem sobie sprawy, że próbuję bronić kultury książkowej przeciwko nowym środkom. Widzę teraz, że starałem się zastosować krytyczną samowiedzę, zdobytą dzięki literackiemu treningowi, do nowych środków obrazu i dźwięku. Moja strategia była błędna, bo obsesja literackich walorów kazała mi zamykać oczy na wiele z tego, co się dzisiaj dzieje, nie przesądzam, czy dzieje się na złe czy na dobre. Bronić musimy dzisiaj nie wartości rozwiniętych w jakiejś poszczególnej kulturze czy w jakimś jednym gatunku komunikacji. Nowoczesna technika zakłada próbę całkowitej przemiany człowieka i jego otoczenia. To z kolei wymaga zbadania i obrony wszystkich ludzkich wartości.
A skoro mamy ograniczyć się do pomocy czysto ludzkiej, za cytadelę obrony należy obrać analityczną wiedzę o naturze twórczego procesu, zawartego w ludzkim poznaniu. Gdyż w tej właśnie cytadeli osiedliła się już nauka i technika, manipulując nowymi środkami przekazu.