ród bankierów krakowskich Bonerów, a następnie stanowił własność takich rodów, jak Firlejowie, Warszyccy, Męcińscy, Jaklińscy i Mieros/ewscy. Od połowy XIX w. pozostaje nie zamieszkany i popada w ruinę. Właśnie z kasztelanem krakowskim Stanisławem Warszyckim, który objął władanie zamkiem po latach najazdu szwedzkiego, związana jest opowieść o upiornym czarnym psie z łańcuchem na szyi, błąkającym się w okolicach ruin zamkowych i straszącym okoliczną ludność. Stanisław Warszycki zapisał się w pamięci ludowej jako człowiek okrutny i zły, bezwzględny wobec poddanych i własnej rodziny. Sam zresztą twierdził, iż jęki męczonych ludzi stanowią dla niego najwspanialszą muzykę. W podziemiach zamku miał zgromadzić nieprzebrane skarby, których zazdrośnie strzeże jego dusza ukazująca się ludziom pod postacią wzmiankowanego czarnego psa.
„Biała Dama" z Toszka
Odbudowany po II wojnie światowej zamek w Toszku (rejon gliwicki) ma w swoich dziejach wydarzenie dające początek opowieściom o białej zjawie kobiecej i złotej kaczce. Zamek ten wzniesiony został na przełomie XIV—XV w. przez władców raciborsko-opolskich i pełnił początkowo funkcje kasztelanii. W XVII w. należał do hr. Kaspra Colonny, który dokonał gruntownej jego przebudowy. Pod koniec XVIII w. nowym właścicielem zamku stał się hr. Leopold Gaschin. Prawdopodobnie wywodził on się z polskiego rodu Gaszyńskich i dla przypodobania się Niemcom dokonał zmiany nazwiska właśnie w okresie silnej akcji germanizacyjnej na tych ziemiach. Jak głosi lokalna opowieść ludowa, za czyn ten poniósł karę bożą, a jego zniemczony ród zginął bezpotomnie. W 1811 r. hr. Leopold zawarł związek małżeński z córką właściciela sąsiednich włości — Gizelą. W prezencie ślubnym ofiarował on swej małżonce niezwykły klejnot rodowy — złotą kaczkę siedzącą na 11 złotych jajach wypełnionych złotymi dukatami. Młoda pani Gaschin bardzo polubiła ten klejnot i przechowywała go w swoich komnatach. Tu też wybuchł niespodzianie w nocy pożar. Przerażona hrabina w bieliźnie ze złotą kaczką w dłoniach uciekła do lochów zamkowych. Pożar zniszczył cały zamek i następnego dnia znaleziono młodą panią nieprzytomną w lesie o kilka kilometrów od zamku. Wkrótce też zmarła, nie odzyskawszy przytomności, i zabrała ze sobą do grobu tajemnicę miejsca ukrycia złotej kaczki. Po śmierci żony hr. Leopold opuścił wypalone mury zamku i dalsze koleje jego życia nie są znane. Natomiast wśród zgliszcz i wypalonych murów pojawiać się zaczęła zjawa młodej kobiety z rozwianym włosem, odzianej w długą białą szatę. Być może, że jest to duch Giseli Gaschin bezskutecznie poszukujący zagubionego podczas pożaru bezcennego klejnotu rodu swego męża.
224