nadziei. Typowe dla imperializmu zjawisko eksportu kapitałów było z jednej strony narzędziem eksploatacji ekonomicznej i uzależniania politycznego krajów zacofanych od metropolii — z drugiej jednak strony w skali długofalowej było ono ze strony wielkiego kapitału obiektywnie „podcinaniem gałęzi, na której siedział”, tworzyło bowiem przecież jakiś, jednostronny i wyspowy chociaż przemysł, powoływało do życia klasę robotniczą, choćby nieliczną — ta zaś w przyszłości stawała się kierowniczą silą walki przeciwko imperializmowi/ W dziejach eksportu kapitałów pierwszym i długo najważniejszym eksporterem była Anglia. Złote lata jej eksportu kapitałów — to czterdziestolecie przed I wojną światową. W latach 1905—1913 Anglia eksportowała 7% swego dochodu narodowego, a w r. 1913 nawet 9°/o. Ale inwestując tak wielkie sumy inwestowała zaledwie 40°/o wpływów z inwestycji dawniejszych, był to więc swego rodzaju „samograj”. Odsetek ten jeszcze bardziej się
zmniejszył w okresie międzywojennym. W 1913 r. 40°/o zagranicznych inwestycji kapitałowych stanowiły inwestycje kolejowe, 15% inwestycje w kopalniach, 30% pożyczki państwowe (z których w praktyce też duża część szła na koleje czy kopalnie). Dalszy rozwój pokazuje stały wzrost udziału pożyczek państwowych, względnie przez państwo dłuż-nicze gwarantowanych. Dla eksportu kapitałów z USA złote lata to lata dwudzieste XX w. Ale z amerykańskich pożyczek zagranicznych do# krajów wyraźnie biednych idzie stosunkowo mały odsetek. Niewielkie sumy wystarczą nieraz, by państwa te i ich gospodarkę uzależnić. W r. 1931 40% ulokowane było w Europie, 29% w Kanadzie,. 22% w Ameryce Łacińskiej, a 9% na Dalekim Wschodzie. Po II wojnie światowej zwiększa się wprawdzie udział Bliskiego Wschodu, ale globalne sumy są wciąż niewielkie. Paralelnie do wzrostu roli samofinansowania w inwestycjach zmniejsza się w porównaniu z latami dwudziestymi rola inwestycji prywatnych, które w początku lat pięćdziesiątych stanowią zaledwie 1% dochodu narodowego USA. Jest to paralelny do autarkizacji element dezintegracji gospodarki światowej, jedno z typowych zjawisk okresu po II wojnie światowej. Nieproporcjonalny wzrost potęgi gospodarczej USA w świecie kapitalistycznym sprawia, że nikt nie jest dla nich kontrahentem i one nie są kontrahentem dla nikogo. Odpowiednikiem tego jest ogromny wzrost roli pożyczek międzynarodowych udzielanych za pośrednictwem jednego lub nawet obu rządów (nie tyle kapitalista amerykański inwestuje np. w Argentynie, ile w jego imieniu rząd USA udziela pożyczki rządowi Argentyny). Gwarancja rządowa kraju dłużniczego ma zmniejszyć ryzyko, rozkładając je na wszystkich podatników tego kraju — ryzyko zaś pozostałe mimo wszystko ma być zlikwidowane przez pośrednictwo rządu kraju wierzycielskie-go, rozkładając się w ten sposób na wszystkich podatników tego z kolei kraju.
Gdy więc małe są szanse, by kraje zacofane mogły potrzebne im
urządzenia „pożyczyć” od zaawansowanych — z kolei musimy się zastanowić nad tym, czy mają one możność je kupić.
Tu dochodzimy do doniosłego zagadnienia „terms of trade” w handlu międzynarodowym, które omówiliśmy wyżej w rozdz. XIV. Z materiału tam zawartego wynika, że w ściśle ekonomicznych kategoriach można przewidywać jedynie dalsze stopniowe pogarszanie się „terms of trade” dla krajów zacofanych. Oczywiście, gdyby tak miało być — powstałaby sytuacja nieznośna. Tocząca się obecnie na świecie walka o kontrolę nad produkcją nafty (kraje arabskie) czy cukru (Kuba) zmierza z widocznymi już skutkami do zdecydowanej poprawy „terms of trade”. Z drugiej jednak strony, jeśliby nawet tej walce rokować jak największe sukcesy, trudno wyobrazić sobie, że poprawa owych „terms of trade,v mogłaby nastąpić w takim stopniu, by zrównoważyć aktualne szybkie tempo wzrostu wydajności pracy przemysłowej w krajach zaawansowanych, czy ogromny wzrost kosztu instalacji przemysłowych, które miałyby być przez kraje zacofane z zysków handlu zagranicznego zakupywane.
W aktualnym stanie rzeczy w ekonomice kapitalistycznej nie widać tendencji, które pozwalałyby przypuszczać, że nastąpi większy, spontaniczny napływ kapitałów prywatnych do krajów zacofanych, w obliczu zaś pogarszających się „terms of trade” kraje te nie mają szans, by mogły potrzebny sobie ekwipunek kupić.
Rozpiętość dochodów w krajach zacofanych jest ogromna. Czy jest większa niż w krajach zaawansowanych, czy nie — rzecz stanowi przedmiot licznych dyskusji3*. Problem nie jest łatwy do zbadania. W krajach najbardziej zaawansowanych w związku z obecnie tam panującym systemem podatkowym, rozpowszechnił się system, w którym przedsię-• biorca żyje „nie z dochodów, lecz z wydatków” swego przedsiębiorstwa. W krajach biednych członkowie klasy panującej korzystają z najróżniejszych form dochodów niewidzialnych, nie przechodzących przez rynek (zwłaszcza dotyczy to feudałów czy półfeudałów). Faktem jest jednak, że rozpiętość dochodów w krajach zacofanych jest fantastyczna. Dochody klasy uprzywilejowanej w tych krajach rzucają się każdemu w oczy, zwłaszcza na tle panującej w tych krajach niewyobrażalnej nędzy, noszą często charakter ostentacyjny, nieraz mamotrawczy.
Tradycyjna nauka ekonomiczna w wysokich dochodach klasy panującej widziała niezbędny i wystarczający warunek akumulacji kapitału. Rzeczywistość dzisiejszych krajów zacofanych jest jaskrawym zaprze-częniem tego uogólnienia. Prawda, że owe wysokie dochody są w tych
" Tezę pozytywną podtrzymują Morgan T. Distribution o/ Income in Ceylon. Puerto Rico, the United. States and the United Kingdom Economics Journal LXIII, 1953, s. 833, oraz Kuznets S. Economic Growlh and Income IneąiLality American Economic Review XLV 1955, s. 20—21. Tezę przeciwną: Oshima H. T. A Notę on Income Distribution in Deueloped and Underdeveloped Ćountries Economic Journal, IjXVJ, 1956, s. 156—160. / ,