— Tu, tu w ziemi leży wasz Jurek! — wykrztusił zadyszany od prędkiego biegu.
Piotr spojrzał na niego szeroko otwartymi oczyma. Tu miałby leżeć Jurek, pod kwiatami i wieńcami?
A mama przecież powiedziała: „On jest w niebie!”
Czy mama mogła skłamać?
Piotr biegnie z powrotem szybko, jak tylko może; wpada do kuchni — tam jest mama. Urszula, która siedzi właśnie na podłodze i nakłada lalce nową sukienkę, woła z gniewem:
— Piotr, patrz, depczesz buty lalki!
Ale chłopak nic nie słyszy. Stanął gwałtownie i pociągnął mamę za spódnicę.
— Mamusiu, czy wiesz, co powiedział Fredek?... Jurek... Jurek wcale nie jest w niebie... on, on jest... na cmentarzu w czarnej ziemi.. Mamusiu, gdzie on jest naprawdę?! Powiedz!
Urszuli ze zdziwienia wypadła z rąk lalka.
Jurek w ziemi? Nie u dobrego Pana Boga? O nie, Jurek nie może być w czarnej ziemi! Co powie mama?
Mama zgarnęła Piotrowi włosy opadające na czoło.
— Nie tak gwałtownie, Piotrze! Chodź, wszystko ci opowiem, jesteś przecież moim dużym chłopakiem, który może już trochę zrozumieć. A i Urszula może też posłuchać.
Mama dołożyła jeszcze szuflę węgla na ogień; potem wzięła oboje dzieci do pokoju, posadziła Urszulę na kolanach, a Piotrowi podsunęła mały stołeczek i zaczęła:
— Fredek miał rację. Jurek jest w grobie.
— Ale jeśli tak, to ty skłamałaś, mamusiu, a kłamać przecież nie wolno! — wyrwało się Piotrowi.
Jest wściekły, że ten głupi Fredek miał rację.
— Nie, Piotrusiu, ja nie skłamałam. Jurek jest w niebie, także w niebie!
— Ale... ale jak to może być? — myślą Piotr i Urszula.
— Jednak tak jest. A teraz dobrze uważajcie: Gdy dobry Pan Bóg podarował mi Jurka, to dał mu piękną twarzyczkę i włosy, i ręce, i nogi, i brzuszek, i wszystko inne, co można zobaczyć oczami.
— Jeszcześ trochę zapomniała, mamo: oczy
i nos, i usta ...
— Tak, i szyję, i... i zęby — nieprawda? — dorzuciła Urszula.