124 Wstyd i przetną*
trzebę poddania się karze, ponieważ usuwa ona to poczucie. Tu też leży przyczyna tego, że im surowiej karzemy przestępców czy dzieci, tym bardziej są oni skłonni do przemocy, tym brutal-niejsi i bardziej agresywni; kara zwiększa bowiem dręczące ich uczucie wstydu, zmniejszając jednocześnie ich zdolność odczu wania miłości do innych i poczucie winy wobec nich.
Freud pisał, że nikt nie czuje się tak winny jak święci. Dodał bym do tego, że nikt nie czuje się tak niewinny jak przestępcy; ich brak poczucia winy, nawet z powodu najokropniejszych zbrodni, jest jedną z ich najbardziej uderzających cech. Musi tak być, bo przecież gdyby posiadali zdolność odczuwania winy z powodu wyrządzania krzywd innym osobom, to nie byliby emocjonalnie zdolni do ich ranienia.
Jeśli natomiast chodzi o strach, to — jak się przekonaliśmy — kiedy czyjaś psychika jest w niebezpieczeństwie, zagrożona przez uczucie wstydu, chętnie poświęci on swoje ciało, aby ją ratować, aby ocalić poczucie szacunku dla samego siebie. To właśnie dlatego tak zwanych psychopatów, socjopatów albo osoby aspołeczne opisuje się zawsze jako pozbawionych zdolności odczuwania strachu.
A zatem głównym warunkiem stosowania przemocy jest przytłaczające poczucie wstydu, któremu towarzyszy brak albo miłości, albo poczucia winy. Ów wstyd wywołuje wściekłość i chęć zastosowania przemocy wobec osoby, w której oczach dana jednostka czuje się okryta wstydem, a przy tym brakuje jej uczuć, takich jak miłość czy poczucie winy, które normalnie powstrzymywałyby ją przed tymi impulsami.
Te warunki wstępne wyjaśniają dwa zjawiska, które w przeciwnym wypadku wydawałyby się anomaliami. Pierwsze z nich sprowadza się do tego, że wszyscy odczuwamy od czasu do czasu wstyd w jednej z wielu jego form (poczucie niższości, odrzucenie, zakłopotanie itd.), a przecież nie każdy ucieka się do przemocy. Większość ludzi przez całe życie nie dopuszcza się ani jednego poważnego aktu przemocy, mimo iż często przeżywa wstyd. Teoria, którą tu przedstawiam, zakłada, że większość ludzi zna nie-brutalne sposoby chronienia się przed utratą szacunku dla siebie lub uleczenia zranionej godności własnej. Większość ludzi
Huria też zdolność odczuwania winy i współodczuwania z in-»im, które to umiejętności nie pozwalają im na stosowanie • Min tolnej przemocy z wyjątkiem ekstremalnych i bardzo mało i*»«wdopodobnych okoliczności.
I >ruga anomalia polega na tym, że nawet najwięksi gwałtow-■ \ na ziemi, najbrutalniejsi, najczęściej dopuszczający się '•. dnych i okrutnych czynów napastnicy i mordercy przez więksi*-ńc czasu nie zachowują się gwałtownie i nie dopuszczają się n.-nnocy. Ich gwałtowność i brutalność przejawia się krótkimi, rymi kryzysami, tak że chociaż uznanie ich za osoby bardzo mm bezpieczne nie nastręcza żadnych problemów, przez więk-•ftoftć czasu nie wyrządzają oni nikomu krzywdy. Do ataków na Innych przechodzą tylko wtedy, kiedy wydarzy się coś, co zinten-•v fiku je ich uczucie poniżenia, upokorzenia albo utraty czci, i "dności czy honoru do tego stopnia, że grozi to dezintegracją m !> jaźni, lub wtedy, kiedy znajdą się w sytuacji, z której — swoim mniemaniu — nie mogą wycofać się bez użycia przemocy, nie tracąc jednocześnie twarzy.
Wkraczając do świata więzień, nie miałem o tym wszystkim najmniejszego pojęcia. Nie nauczono mnie tego na studiach. Do-M/.cdłem do tych wniosków — mimo wielkich wewnętrznych •porów — po wielu latach pracy z ludźmi skłonnymi do przemocy, ponieważ dostarczyli mi aż nadto dowodów, że tylko w tych kategoriach mogę ich zrozumieć czy też znaleźć jakiś sens w ich w inny sposób niewytłumaczalnych, paradoksalnych i nienormalnych zachowaniach. Proces, w wyniku którego doszedłem do tych wniosków, zaczął się już od spotkania na sesji psychoterapeutycznej z pierwszym pacjentem, który trafił do innie, gdy zacząłem pracować w więzieniu, chociaż potrzebowałem co najmniej roku, by dostrzec to, na co patrzyłem.
Przypadek Randolpha W.
Randolph W. był trzydziestokilkuletnim potężnym, muskularnym białym z robotniczej rodziny, stwarzającym pozory „prawdziwego mężczyzny”, o charakterystycznym dla wielu skłonnych do przemocy mężczyzn zdeformowanym nosie, świadczącym o wielu bójkach. Randolph W. powiedział mi, że pierw-