72 Wstyd i przemoc
wiecznej ludzkiej skłonności do posuwania się w przemocy do fizycznie możliwych granic. Mówię tu o dwudziestojednoletnim mężczyźnie nazwiskiem Ross L., skierowanym na badania psychiatryczne, ponieważ podciął sobie żyły w sądzie, tuż przed ogłoszeniem wyroku skazującego go na więzienie (co — jak później wyznał — było próbą opóźnienia wyroku). Próba ta była nieskuteczna i nie na wiele się zdała, został bowiem osadzony — za morderstwo — na resztę życia w zakładzie karnym.
A oto, jak doszło do tej zbrodni. Pewnej chłodnej zimowej nocy natknął się w sklepie nocnym na koleżankę ze szkoły średniej. Ponieważ jego samochód zepsuł się, zaproponowała, że podwiezie go do domu. W czasie jazdy wyjął nóż i zakłuł ją na śmierć. Następnie wydłubał jej oczy, obciął język i tak okaleczone ciało wyrzucił z samochodu. Nie zabrał tego samochodu, nie wziął jej pieniędzy ani nie zgwałcił jej. Jego zbrodnia wyróżniała się nie tylko brutalnością i grozą, ale również tym, że świadczyła o zupełnej utracie uczuć, które składają się na to, co mamy na myśli, używając terminu „człowieczeństwo”. Poza tym była w najwyższym stopniu bezsensowna, całkowicie absurdalna. Gdyby jakimś cudem kobieta ta przeżyła, to nawet będąc pozbawiona oczu i języka, zidentyfikowałaby go, ponieważ go znała. Ale przecież zabił ją, nie było co do tego cienia wątpliwości. Dlaczego zatem czuł potrzebę wydłubania jej po śmierci oczu i obcięcia języka? Nie tylko nie uchroniło go to przed wykryciem przez policję, ale jeszcze dostarczyło dodatkowych dowodów jego winy. A przede wszystkim nie „musiał” jej zabijać. Jedynym skutkiem jego czynu (z punktu widzenia jego własnych interesów) jest to, że spędzi resztę życia w więzieniu.
Zarówno ekstremalny charakter tego aktu przemocy, jak i jego niezwykła irracjonalność wydawały mi się stwarzać możliwość odkrycia — o wiele jaśniej niż w przypadku bardziej umiarkowanego aktu przemocy — sił psychicznych, które leżą u podłoża wszelkiej przemocy; rozumowałem, że gdyby udało się nam poznać i zrozumieć logikę emocjonalną, którą kierował się ten przestępca, odkrylibyśmy być może czynniki wspólne wszystkim morderstwom. Człowiekiem tym i jego motywami warto się zająć ze względu na wagę, jaką dla zapobiegania * pr zyszłości takim nieludzkim zachowaniom ma zrozumienie i«h przyczyn. O przyczynach możemy się dowiedzieć od osób, H "i< popełniają takie przestępstwa, a im są one straszniejsze, lyni umniejsza jest ta wiedza.
Zbrodnia popełniona przez Rossa L. była tak nieludzka, że trudno w ogóle uważać jej sprawcę za istotę ludzką. Trudno mi było dostrzec w nim człowieka, ponieważ przeszkadzała mi w tym, przesłaniała go jego zbrodnia. Przyszło mi wówczas do głowy, że ten właśnie fakt może być pierwszą wskazówką pro-Wndzącą mnie do zrozumienia przyczyn, które skłoniły go do Ingo, co zrobił.
Myśląc później o tym człowieku, rozmawiając z nim długo i wi-drąc, że nie tylko nie ma on ani śladu wyrzutów sumienia czy najmniejszego choćby poczucia winy, ale wręcz uważa się za niewinnego (mimo że nie zaprzeczał, iż dokonał czynów, za które go ukazano); widząc, że jest święcie przekonany, iż inni traktują go fi ^sprawiedliwie, że całą odpowiedzialność za wszystkie swoje problemy zrzuca na innych, że wystarczającym usprawiedliwieniom popełnionej przez niego zbrodni było: „Nie podobał mi się •jMisób, w jaki na mnie patrzyła” i „Nie chciałem, żeby rozmawiała o mnie”; zauważając, że jest przewrażliwiony na swoim punkcie I każdą uwagę krytyczną traktuje jako zniewagę, że lubi prze-rhwalać się i imponować innym i oczekuje szczególnych względów i przywilejów, że często ucieka się do gróźb, iż jeśli nie dostanie togo, co chce, to zabije siebie albo nas, i że cokolwiek by zrobił, to inni ponosiliby za to winę; widząc, że wszystko to połączone jest /<• stale powtarzaną litanią skarg i narzekań na nieznośną frustrację i mękę (której przyczyny przypisywał swojemu otoczeniu i składającym się na nie ludziom, a nigdy samemu sobie), za-rząłem uświadamiać sobie, że kiedy pojmie się ową szczególną logikę kryjącą się za tą zbrodnią, to ma ona aż nazbyt wiele sensu.
Jak dostrzec tę logikę? Zacznę od obserwacji Freuda, że myśli i fantazje są symbolicznymi reprezentacjami działań, a zatem mogą poprzedzać działania i służyć jako ich substytuty. Dodam tu, że prawdziwa jest też teza przeciwna: działania są symbolicznymi reprezentacjami myśli, to znaczy mogą poprzedzać świadome myśli i służyć jako ich substytuty. Mogą one zastąpić