170
Ryc. 22. Tykwy, w których uczestnicy Ryc. 23. Sznur z węzłami wyprawy po peyot przechowują tytoń symbolizującymi grzechy
posługują się swego rodzaju quipu, tzn. sznurem z zawiązanymi na nim supłami, z których każdy przypominać ma grzesznicy jednego uwodziciela. Celowe zatajenie, bądź przypadkowe pominięcie w spowiedzi jakiegoś , przewinienia może stać się — według przekonań Indian — przyczyną gniewu bogów i całkowitego fiaska wyprawy. Po wyznaniu grzechów „kompromitujący” sznur zostaje wrzucony do ognia, a jego właścicielka uznawana jest od tej chwili za całkowicie oczyszczoną. W następnej kolejności do spowiedzi przystępują sami pielgrzymi, a gdy już ogień strawi ich sznury z węzłami, symbolizującymi grzechy, stają się oni wówczas istotami niemal w pełni boskimi.
Długa wędrówka do „hikulowego kraju” urozmaicona, jest ciągłymi modłami, częstym składaniem ofiar w ściśle oznaczonych miejscach kultowych i wielu innymi obrzędami, przewidzianymi tradycyjnym rytuałem. Ceremonializm i symbolika w zachowaniu osiągają punkt szczytowy po przybyciu w rejony, które od wielu pokoleń są przez tę właśnię grupę wykorzystywane jako miejsce zbiorów świętego kaktusa.
Na dany przez przywódcę znak wszyscy mężczyźni ustawiają się w jednym szeregu, trzymając w pogotowiu łuki i strzały. Zachowują się ptzy tym w taki sposób, jakby brali udział w łowach na jakąś grubą zwierzynę. Ma to swój wyraźny związek z mitologicznymi interpretacjami zbioru peyotu, który traktuje się jako wielkie polowanie na jelenia. To bowiem
I
zwierzę w irracjonalnym świecie indiańskich wyobrażeń jest, jak już wspomniano, alegoryczną personifikacją „świętego” kaktusa. Owa nadnaturalna transpozycja znajduje również swe odzwierciedlenie w zachowaniu przywódcy, który wskazując zwykle na jakiś wyróżniający się w terenie niewielki kopczyk lub pagórek (traktowany w tym przypadku
Ryc. 24. Przewidziany rytuałem sposób zdobywania pierwszych okazów
. peyotu
jako główny ołtarz), woła głośno: „tam przy pierwszym ołtarzu stoi jeleń”. Okrzyk ten mobilizuje pielgrzymów — „myśliwych”, którzy tam właśnie skierowują swoje luki i celują do domniemanego jelenia. W ten sposób rozpoczyna się „polowanie” na peyot. Wędrowcy posuwają się dość wolno wypatrując wokół siebie niepozorne, rosnące tuż nad ziemią kaktusy. Szczęśliwy odkrywca peyotu ujmuje łuk i wypuszcza zeń w stronę rośliny dwie strzały, uważając jednak, by przypadkiem nie zranić „hikuli”. Czynność ta wymaga wielkiej precyzji i celności oka, ponieważ jedna ze strzał musi ukośnie utknąć w ziemi na prawo, druga zaś na lewo od peyotu. Strzały te, krzyżując się tworzą nad rośliną jakby schematycznie nakreślony namiot. Każdy z pielgrzymów zobowiązany jest pięciokrotnie powtórzyć tego rodzaju operację, oczywiście strzelając zawsze do innego okazu kaktusa. Po zakończeniu tego ceremonialnego „polowania” wszyscy docierają do miejsca, gdzie w przekonaniu Indian, przywódca uprzednio ujrzał jelenia. Następuje tu zazwyczaj kolejna wizja naczelnika grupy, który ogłasza, iż boska roślina tym razem ukazała mu się pod postacią raz po raz wznoszącego się i opadającego wiru powietrza. Wreszcie komunikuje wszystkim zebranyfjj, iż zjawisko to nagle zniknęło pozostawiając po sobie ślad w postaci dwóch szczególnie dorodnych okazów peyotu, z których jednego należy szukać nieco na północ od miejsca,