ONEK Czy można?
NIEZNAJOMY Co pan tu robi?
ONEK Wracam z ryb.
NIEZNAJOMY A tak, tak, oczywiście. No i jak, biorą dziś?
ONEK Owszem.
NIEZNAJOMY Tak, tak, na ryby dziś dobra pogoda. BARON Nieco duszno.
NIEZNAJOMY Jak zwykle przed burzą.
ONEK (zbliżając się) Jaki piękny bukiet...
NIEZNAJOMY Obawiam się, że zaszła pomyłka.
ONEK Pan sam nazbierał?
BARON Moja żona robi porządki i...
NIEZNAJOMY Zbieg okoliczności.
BARON Pan był właśnie uprzejmy mi podać...
ONEK Widzę, widzę, kwiaty mówią więcej niż słowa. NIEZNAJOMY (ostro) Mam nadzieję, że posiada pan pozwolenie na rybołówstwo.
ONEK Ja?
NIEZNAJOMY Muszę panu zwrócić uwagę, że łowienie ryb bez pozwolenia jest surowo karane.
ONEK Ależ ja nic nie złapałem! Prawdę mówiąc, zdrzemnąłem się nad jeziorem. Przy tej pogodzie... NIEZNAJOMY Ostrzegam pana. Pańskie dossier nie jest bez precedensów.
ONEK Serdecznie dziękuję. Jestem zobowiązany... Już idę, już idę...
Wycofuje się w stronę ganku.
NIEZNAJOMY Chwileczkę.
ONEK Nie przeszkadzam, nie przeszkadzam... NIEZNAJOMY Niech pan powie temu młodemu człowiekowi, że pragnę się z nim zobaczyć.
ONEK Chętnie, to bardzo sympatyczny młodzieniec. NIEZNAJOMY W pilnej sprawie.
ONEK Rozumiem, rozumiem. Ale go nie ma w domu. NIEZNAJOMY Skąd pan to może wiedzieć?
ONEK Widziałem go nad jeziorem.
NIEZNAJOMY Życzę panom miłego popołudnia.
Uchyla melonika i wychodzi na prawo.
ONEK Nie wiedziałem, że znacie się tak dobrze.
Baron wzrusza ramionami i wycofuje się z okna wraz
z bukietem. Onek wyjmuje rybą z kosza i wchodzi do domu.
Pauza. Przez okno słychać brzęk tłuczonego szkła. Bukiet znów wylatuje przez okno i pada na scenę.
SCENA 6
Głęboki zmierzch, prawie noc. A więc znacznie ciemniej niż w zakończeniu aktu I i II. Kumkanie żab i ćwierkanie świerszczy. Okno po lewej stronie otwarte i oświetlone. Smuga światła pada na trawnik z okiennego prostokąta. Z drzwi, również otwartych, pada światło na ganek. Kilka lampionów rozwieszonych nad stolikiem: kolorowe papierowe kule, wewnątrz których płoną świece, wiszą na drucie przeciągniętym nad sceną. Z wnętrza domu rozlega się walc grany na fortepianie.
Na stole, przykrytym białym, odświętnym obrusem, srebrny kubełek, a w nim otwarta butelka szampana. Kieliszki, talerzyki i półmiski z zakąskami i ciasteczkami, dobrze już napoczęte. Pięć krzeseł rozrzuconych na scenie. Na krzesłach porzucone serwetki, szal Onki na oparciu krzesła, marynarka Onka. Widać, że towarzystwo je i pije już od pewnego czasu.
Głos kobiecy nuci melodię ivalca, niezbyt do taktu. Czasem wtóruje mu głos męski.
Na ganku, na fotelu na biegunach, siedzi Student z butelką szampana w ręku i huśta się.
Z wnętrza domu rozlega się śmiech Onki i walc.
Z otwartych drzuH wybiega na ganek Onka z kieliszkiem szampana w ręce. Za nią Onek, w koszuli.
ONEK Dość tego!
śmiejąc się Onka siada na poręczy fotela.
ONKA Niech mnie pan broni!
ONEK Ja cię proszę, dosyć już wypiłaś!
ONKA Jestem zaklętą królewną, a to jest mój smok. Dostanie pan nagrodę.
Przytyka Studentouń kieliszek do ust i poi go szampanem. ONEK Po raz ostatni zwracam ci uwagę... (Student wyciąga do Onka butelkę, zachęcająco) Myślałem, że pan jest poważnie myślącym młodym człowiekiem. Tymczasem widzę, że pan również przyłączył się do tej niesmacznej orgii.