170 Rozdział jedenasty
Quo Caesar abiit, celsus imperio?
Quo Dives splendidus totus in prandio?
Dic ubi Tullius, clarus eloąuio,
Vel Aristoteles, summus ingeniot 14
Ten sam temat wielokrotnie zrymował również Deschamps, Gerson posłużył się nim w jednym kazaniu, Dionizy Kartuz w traktacie O czterech rzeczach ostatecznych. Chastellain rozwija go w długim poemacie Le Mi~ roir de morf, nie wspominamy tu już o innych.5 Villon potrafił wzbogacić motyw o nowy akcent: o ton spokojnej melancholii, jaki pojawia się w Balladę des dames du temps jadis (Ballada o paniach minionego czasu) przeplatanej refrenem:
Mais ou sont les neiges d’antan? 29
A później roziskrza ten motyw ironią w Balladzie o panach, gdzie przy wyliczeniu ówczesnych królów, papieży i książąt przychodzi mu do głowy i takie zdanie:
Helas! et le bon roy d‘Espaigne Duąuel je ne sęay pas le nom’!...31
Dzielny dworak Oliyier de La Marche nie pozwoliłby sobie nigdy na coś takiego w swym Parement et triumphe des dames, gdzie w tradycyjnej tonacji opłakuje wszystkie zmarłe księżniczki owej epoki.
Cóż pozostało z całego ludzkiego piękna i wspaniałości? Tylko wspomnienie, tylko nazwisko. Ale ta melancholijna myśl nie wystarczała, by zaspokoić potrzebę odczuwania pełnego grozy lęku przed śmiercią. Dlatego owa epoka chce uczynić swój lęk bardziej zmysłowym i widocznym, i jako temat wybiera sobie rozkład zwłok: oto dopiero symbol śpiesznego przemijania.
Duch człowieka średniowiecznego, odżegnując się od świata, zawsze z lubością przebywał wśród prochu i robactwa: już i traktaty kościelne, głoszące pogardę dla świata, potrafiły przedstawić wszelkie okropności rozkładu. Ale dokładne odmalowanie szczegółów tego wyobrażenia następuje nieco później. Dopiero pod koniec XIV stulecia motyw ten podejmuje sztuka plastyczna 8; właśnie około roku 1400 osiągnięto pewien konieczny stopień w rozwoju realistycznej ekspresji, który umożliwiał przedstawienie rozkładu zwłok w rzeźbie czy malarstwie. W tym samym czasie motyw ten przenika z literatury kościelnej do ludowej. Jeszcze w połowie wieku XVI znajdujemy na nagrobkach różne przerażające podobizny nagich zwłok, zgniłych albo skurczonych, z powykręcanymi członkami i rozwartymi ustami, z wnętrznościami, w których kłębi się robactwo1. Myśl ludzka nieustannie powraca do tego strasznego obrazu. Jest rzeczą charakterystyczną, że nie zdecydowano się na dalszy krok, że nie dostrzeżono, iż sam rozkład jest czymś przemijającym i w końcu ożywia ziemię i kwiaty.
Czy ta odraza wobec ziemskiej strony śmierci była rzeczywiście wyrazem pobożności? Czy nie była to raczej reakcja zbyt gwałtownej zmysłowości, która tylko w ten sposób mogła obudzić się z oszołomienia, w jakie wprawiał ją impuls życiowy? Czy lęk przed życiem, który tak silnie przenika tę epokę, nie jest tożsamy z nastrojem, rozczarowania, utratą odwagi życiowej, tęsknotą za najgłębszym oddaniem się ze strony tego, kto walczył i został pokonany, ale mimo to ciągle jeszcze nie może oderwać się od wszelkich ziemskich namiętności? Wyrażająca się w tej formie myśl o śmierci splata nierozłącznie wszystkie wymienione momenty emocjonalne. /
Lęk przed życiem — to negacja szczęścia i piękna z tego powodu, że związane są z nimi udręka i ból. Istnieje zadziwiające podobieństwo między starohinduskim, mianowicie buddyjskim, i średniowieczno-chrześci-jańskim wyrazem tego uczucia. I tu, i tam stale pojawia się odraza wobec starości, choroby i śmierci. I tam, i tu grubymi rysami kreśli się obrazy rozkładu. Zakonnik sądził, że trafia w sedno wskazując, iż piękność cielesna jest tylko zewnętrzna. „Piękno ciała tkwi wyłącznie w skórze. Gdyby bowiem ludzie mogli zobaczyć, co się znajduje pod skórą, gdyby tak mogli ujrzeć wnętrze, jak to się opowiada o pewnym ostrowidzu z Beocji, mierziłoby ich spoglądanie na kobiety. Ich powab składa się z flegmy i krwi, z wilgotności i żółci. Gdyby ktokolwiek zastanowił się, co ukrywa się w dziurkach od nosa, w gardle i w brzuchu, doszedłby do wniosku, że są tam tylko nieczystości. A jeśli nie możemy nawet czubkiem palca dotknąć flegmy czy kału, jak przeto możemy pragnąć obejmować worek łaj^al
Pełen zniechęcenia refren pogardy wobec świata od dawna już był stałym elementem wielu traktatów, przede wszystkim De contemptu mun~ di Innocentego III, który zdaje się dopiero pod koniec Średniowiecza zdobył swą największą popularność. Rzecz osobliwa, że ten najpotężniejsi
Powiedz, gdzie jest Salomon, tale niegdyś wspaniały?
I gdzie jest Samson, niezwyciężony wódz?
I piękny Absalon o cudownym obliczu,
Albo wdzięczny Jonatan, tak bardzo godzien miłości?
Gdzie znikł Cezar, podniosły w swej władczej potędze?
Gdzie bogacz, który już przy śniadaniu jaśnieje przepychem?
Powiedz, gdzie jest Tulliusz, sławny mówca,
Gdzie Arystoteles, najpotężniejszy umysłem?
Ach, gdzie są niegdysiejsze śniegi!
(Przeł. Boy, Wielki Testament, W-wa 1954)
Hiszpaniey król ów nieprzezpieczny,
Którego miana iuż nie pomnę...
(Przeł. Boy, tamże)